Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Troska o KRUS czy poselskie rozliczanie?

10 września 2003

KRUS nie spodobała się 3 lata temu ekspertom Banku Światowego. Zastrzeżenia mieli też przedstawiciele Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Czyżby tu tkwiły przyczyny ataku na tę instytucję?

Rząd zaproponował w przesłanej do Sejmu autopoprawce, aby KRUS przeszła pod nadzór ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej. 29 sierpnia br. odbyło się jej pierwsze czytanie. Towarzyszyła temu burzliwa dyskusja, której przebieg niepokoi i niedobrze rokuje na przyszłość nie tylko ubezpieczeń społecznych rolników, ale i ubezpieczeń rolniczych w ogóle. O ile ubezpieczenie społeczne rolników i instytucja ją realizująca - KRUS, są jeszcze obiektem zainteresowania opinii publicznej, o tyle o majątkowych ubezpieczeniach rolniczych nikt już nie pamięta.

Dlaczego, mimo emocjonalnego zaangażowania posłów, dyskusja o przyszłości KRUS wzbudza obawy? Z prostego powodu: jej główną treścią był temat drugorzędny - nieprawidłowości w wynagradzaniu członków Rady Rolników. Niewiele zaś mówiono o rzeczy zasadniczej, o przyszłości KRUS, o jej znaczeniu w życiu wsi. Dotychczasowa pozycja KRUS i możliwości jej dalszego umocnienia i rozszerzenia w środowisku wiejskim będą zagrożone z powodu przekazania pod nadzór resortu gospodarki, pracy i polityki społecznej. Będzie to oznaczać oderwanie od problemów środowiska i wepchnięcie w ramiona na wskroś biurokratycznej instytucji. Rozwiązywanie bowiem wielu społecznych problemów starzejącej się w szybkim tempie ludności rolniczej, np. kwestii opieki społecznej, będzie wymagać otwarcia na współpracę z różnymi samorządowymi organizacjami lokalnymi. Słowem, podołanie przez KRUS zachodnioeuropejskim standardom możliwe będzie wtedy, gdy nastąpi jej dalsze usamorządowienie, decentralizacja zarządzania, integracja z samorządem lokalnym i rolniczym. Mocowanie się z KRUS

Przeniesienie nadzoru nad KRUS z resortu rolnictwa do resortu gospodarki, pracy i polityki społecznej to odebranie temu pierwszemu istotnego narzędzia oddziaływania na procesy przebudowy strukturalnej indywidualnego rolnictwa w naszym kraju. Czy tej niezwykle ważnej potrzebie sprosta właściwy minister ds. zabezpieczenia społecznego? Należy raczej wątpić. Dotychczas nie może on poradzić sobie z reformą ZUS. Zaniedbania w tej sferze zmusiły Sejm do uchwalenia w trybie pilnym uruchomienia dodatkowego dofinansowania ZUS o dalsze 9 mld zł. Ani minister, ani resort pracy nie może się wykazać żadną inicjatywą wychodzącą naprzeciw tragicznemu położeniu byłych pracowników PGR i ich rodzin. Wszak - jakby nie było - to też część rolnictwa. Przecież rozwiązywanie społecznych skutków transformacji wielkoobszarowych gospodarstw rolnych - byłych PGR, leży właśnie w gestii resortu pracy. Pracownicy PGR byli bowiem ubezpieczeni w ZUS, a ich problemy pracy i bezrobocia reguluje ustawa o zatrudnieniu i przeciwdziałaniu bezrobociu, która jest podstawowym narzędziem pracy ministra właściwego do spraw zabezpieczenia społecznego. To wszystko wzbudza uzasadnioną rezerwę do pomysłu przekazania KRUS ministrowi gospodarki, pracy i polityki społecznej. Tymczasem różne propozycje zmian naliczania składek emerytalno-rentowych dla rolników zmierzają do powiązania ich wysokości z wielkością dochodu rolniczego. Wobec niemożności wprowadzenia powszechnego systemu rachunkowości w indywidualnych gospodarstwach proponuje się tzw. standardowy dochód jako podstawę do obliczenia składki. Jednak posługiwanie się tą kategorią ekonomiczną będzie wymagać zacieśnienia współpracy z instytucjami resortu rolnictwa, a nie gospodarki, pracy i polityki społecznej. To jedna z przesłanek przemawiająca za pozostawieniem KRUS w resorcie rolnictwa. Drugą, poważniejszą, jest to, że resort pracy i polityki społecznej nie widzi i nie rozumie uwzględniania dochodów rolniczych osiąganych przez osoby ubezpieczone lub pobierające świadczenie w ZUS. Resort ten nie dopilnował bowiem, by ustawa o Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS) uwzględniała dochody rolnicze. Toteż przepisy o FUS i przepisy ustawy o zatrudnianiu i przeciwdziałaniu bezrobociu negatywnie oddziałują na procesy transformacji w rolnictwie i na strukturę ubezpieczonych w KRUS. Aby bowiem właściwie "uszczelnić" KRUS, należałoby wpierw zmienić ustawę o zatrudnianiu i bezrobociu, według której właściciel nieruchomości o pow. 1 ha, który utraci pracę, staje się automatycznie "rolnikiem". Słowem, czy można przekazywać KRUS resortowi, który poprzez kształt nadzorowanych przez siebie ustaw przysporzył licznych dowodów na to, że nie sprosta kierowaniu instytucją, która jest istotnym narzędziem procesów transformacji strukturalnej w rolnictwie? Chyba że chcemy nadal psuć i tak już mocno nadwerężoną sytuację w rodzinnych gospodarstwach rolnych. Jeżeli mimo to minister gospodarki, pracy i polityki społecznej nadal będzie uważał, że jest powołany do naprawy KRUS, to ma jedyną ścieżkę - wyłączenie z ubezpieczenia w KRUS właścicieli drobnych nieruchomości rolnych poprzez zaproponowanie im pracy i ubezpieczenie w ZUS. Właśnie ci rolnicy, a w rzeczywistości bezrobotni ubezpieczeni w KRUS, powinni przejść do ZUS, a nie właściciele dużych gospodarstw rolnych, jak to proponują niektórzy eksperci - rzecznicy łatwych propagandowych rozwiązań.
 
 Bank Światowy i MFW nie chcą KRUS
Nadzór nad KRUS można by powierzyć ministrowi gospodarki, pracy i polityki społecznej jedynie wtedy, gdyby zapowiedział, że w perspektywie najbliższych 5-10 lat zmniejszy znacznie liczbę ubezpieczonych w KRUS, np. o 300-500 tys. osób. Że owo przysłowiowe już "uszczelnienie" będzie realizowane nie na zasadzie "łap złodzieja", a poprzez oferowanie pracy "bezrobotnym" rolnikom z KRUS. Ale na to się nie zanosi. Eksperci bowiem oddani są całkowicie rozważaniu o sposobach podwyższenia składek. Usytuowanie KRUS pod dalszym nadzorem ministra rolnictwa i rozwoju wsi jest więc koniecznością. Samo też ubezpieczenie w KRUS obok roli "amortyzatora" przebudowy rolnictwa winno pełnić rolę pobudzającą i zachęcającą dla rodzącej się wśród wielu drobnych rolników aktywności gospodarczej poprzez dalsze oferowanie tańszego ubezpieczenia. Słowem, brak dziś jakichkolwiek racjonalnych przesłanek do przekazania KRUS pod nadzór ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej. To co wobec tego ma oznaczać ta inicjatywa, czym ją tłumaczyć? Czy odpowiedzi na to pytanie nie należy szukać w wypowiedzi Jadwigi Staniszkis, że "władza jest sprawowana w imię innego celu niż prawdziwe rządzenie. W imię logiki globalnej, w której ruchliwy kapitał chce obniżać swoje koszty i sam decyduje o tym, jakie instytucje mu się podobają, a jakie nie"? KRUS nie spodobała się 3 lata temu ekspertom Banku Światowego. Zastrzeżenia mieli też przedstawiciele MFW. Być może tu leży przyczyna tej inicjatywy. Ale czy może ona chociaż w jakimś niewielkim stopniu usprawiedliwiać irracjonalność rządowej autopoprawki? Szkoda, że tych i wielu innych złożonych problemów decydujących w rezultacie o położeniu socjalnym rolników we właściwym wymiarze nie dostrzegają posłowie.
 
 Amok rozliczania
 Posłowie podczas dyskusji zamiast na przyszłości KRUS skupili się na rozliczaniu niektórych przedstawicieli Rady Rolników, szczególnie z Samoobrony. Być może zastrzeżenia były słuszne, ale za wysokość pobierania takich a nie innych wynagrodzeń odpowiedzialność ponoszą wszyscy członkowie Rady, czyli przedstawiciele pozostałych organizacji związkowych. Nie jest materiałem i powodem do debaty sejmowej to, że koszt funkcjonowania pewnej osoby wyniósł 80 tys. zł w skali roku. Dopiero porównanie kosztów z efektami pracy jest właściwą oceną. Niektórzy posłowie zajęli się tym, czym rutynowo zajmuje się kontrola i nadzór funkcyjny. W takim stanie rzeczy niech nikogo nie zdziwi, jeżeli stwierdzą, że więcej materiałów inspirujących poprawę systemu ubezpieczeń rolniczych znajdziemy w materiałach pokontrolnych NIK niż w poselskich wystąpieniach. Z debaty sejmowej nad autopoprawką wynika też, że posłowie nie są doinformowani. Na przykład nie wiedzą, kto powołał zespół ekspertów opracowujących reformę KRUS, któremu przewodzi minister Jerzy Hausner. Inni zaś, nawet z przeszłością w Radzie Rolników, nie wiedzą, ilu jest ubezpieczonych w KRUS. Według poseł Genowefy Wiśniowskiej, jest ich aż ok. 5 mln. Z kolei Jarosław Kalinowski mówił, że po 1990 r. było już kilkunastu ministrów rolnictwa i "żadnemu nie przyszło do głowy, żeby zrzekać się nadzoru nad tą instytucją". Ale też żadnemu dotąd nie przyszło do głowy, by ów nadzór należycie sprawować. To pod nadzorem jednego z byłych ministrów Fundusz Składkowy postanowił wejść w 1993 r. z udziałami do Polskiej Kasy Rolnej - spółki akcyjnej, uzasadniając to wejście treścią art. 66. ustawy o ubezpieczeniu społecznym rolników, który zezwala na wsparcie finansowe jedynie ubezpieczeń wzajemnych. I co ciekawe, na tę inicjatywę wydał zezwolenie ówczesny minister finansów. Większość innych posłów akcentowała stronę formalno-prawną i proceduralną, dotyczącą okoliczności wniesienia autopoprawki - poniekąd istotną, lecz bez treści merytorycznej jałową. Niewiele więc było wypowiedzi merytorycznych, za to niewspółmiernie dużo "dokładania" Samoobronie, w czym celował przedstawiciel Platformy Obywatelskiej, który wytykał KRUS niegospodarne przekazanie kilkunastu milionów złotych Towarzystwu Ubezpieczeń Wzajemnych w Warszawie. 

Podsumowując, muszę podkreślić, że owa zażarta sejmowa dyskusja nad rządową autopoprawką w większym chyba stopniu była skutkiem prasowego doniesienia o niektórych "niedobrych" posłach z Rady Rolników niż rzeczywistą troską o przyszłość KRUS. 


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę