W pobliżu skrzyżowania ulic Kościuszki i Owsianej przy granicy z Mikołowem, ktoś potrącił dzika. Leżące w rowie zwierzę zauważył kierowca autobusu komunikacji miejskiej. Okazało się, że potrącona została locha, która za kilka tygodni miała urodzić pięć warchlaków. Jak się dowiedzieliśmy, podobnych wypadków jest na obrzeżach miasta bardzo dużo.
- To jest naprawdę wielki problem. W Katowicach jest bardzo rozbudowana sieć dróg i torów kolejowych. W ostatnim roku, w wyniku potrąceń zginęło około 70 sztuk zwierzyny. Najczęściej są to sarny i dziki, ale zdarzają się też potrącenia jeleni, a nawet łosi - mówi Jerzy Gemza, łowczy Tyskiego Koła Łowieckiego ,Tumak", które działa na terenie Nadleśnictwa Katowice.
Wśród głównych przyczyn takiej sytuacji łowczy wymienia znaczne natężenie ruchu w mieście, a przede wszystkim brak specjalnych przejść przez jezdnie dla zwierząt. - Przy budowie infrastruktury drogowej, bardzo często po obu stronach drogi stawiane są metalowe bariery bezpieczeństwa. Nikt nie dba jednak o to, że powstają one w miejscach przejść zwierząt, które korzystają z tych samych tras od wielu lat - wyjaśnia Gemza. Dodaje, że jeśli np. sarnie uda się pokonać jedną barierkę jest zdezorientowana i często wpada pod koła przejeżdżających samochodów. Największe niebezpieczeństwo dla zwierząt, ale też dla kierowców, występuje w okresie od końca lutego, aż do maja. Wtedy zwierzęta szukają odpowiednich miejsc, w których mogłyby powić młode. Jeśli chodzi o miejsca, w których na jezdni najczęściej giną zwierzęta, można wskazać m.in. ulice Kościuszki, Owsianą, Pszczyńską, Beskidzką czy 73. Pułku Piechoty, łączącą Ochojec z Giszowcem.
Zabite sztuki padają nierzadko łupem ludzi, którzy zbierają je najczęściej dla mięsa. - W Katowicach działają nawet takie ,wyspecjalizowane" grupy, które zabierają potrącone zwierzęta i później je sprzedają. Jest to bardzo niebezpieczne, bo dziczyzna musi być przebadana. Poza tym, potrącone zwierzę nie nadaje się zwykle do jedzenia - tłumaczy Jerzy Gemza.
Usuwaniem zabitych dzików czy saren z dróg i torów zajmują się myśliwi, którym podlega dany teren. W 90 proc. przypadków dezynfekują je wapnem, a następnie zakopują. Innym problemem dla myśliwych jest działalność kłusowników. Wprawdzie na terenie Katowic nie jest ona zjawiskiem częstym, ale mimo to odczuwalnym.
Ważne porady * Kiedy dzik, sarna lub lis podchodzi do osiedli mieszkalnych, nie wolno go dotykać, nie mówiąc już o drażnieniu. Jeżeli zwierzę nie będzie atakowane, samo odejdzie. * Kiedy znajdziemy martwe zwierzę np. przy drodze, powinniśmy zawiadomić policję lub straż miejską. Służby te poinformują odpowiednie osoby, które zajmą się leżącą na jezdni lub w rowie tuszą. Najczęściej robią to myśliwi lub łowczy. * Kiedy potrąci się dzikie zwierzę, nie wolno go dotykać. Nawet jeżeli żyje, nie można na własną rękę próbować go ratować. Nie wolno też zabierać dzikiego zwierzęcia do weterynarza. Jeśli zostaniemy zatrzymani np. z sarną w bagażniku, zostaniemy posądzeni o kłusownictwo. Żadne tłumaczenia wtedy nie pomogą.