Ciepła zima sprawiła, że przeżyło więcej niż w poprzednich latach dzikich królików i szczurów. Brak mrozu spowodował, że gryzonie się obudziły i w dużych ilościach zaczęły się pojawiać w różnych dzielnicach Warszawy Pracownicy firm deratyzacyjnych mają więc pełne ręce roboty. Nie mniejszy kłopot mieszkańcom Torunia sprawiają dzikie króliki. Te z kolei rozpanoszyły się na przedmieściach i .... na cmentarzach, gdzie zjadają kwiatki i o zgrozo – kopią nory. Są więc przekleństwem ogrodników i działkowiczów, którzy walczą z nimi od ośmiu lat.
Jeśli na szczury dobra jest nie tyle pochodząca z komedii „maść” co firma deratyzacyjna i trutka, o tyle na króliki jeszcze do ubiegłego roku nie było sposobu. W sukurs torunianiom pośpieszyli myśliwi z Kowalewa Pomorskiego. Na cmentarzu wystawili sieci a do nagonki „zatrudnili” tchórzofretki. Ale, jak zauważyli myśliwi – odłów królików z użyciem tchórzofretki nie każdemu się udaje. Ten drobny drapieżca, pochodzący ze skrzyżowania tchórza i fretki, jest naturalnym wrogiem dzikiego królika i reaguje już na jego zapach. Dzięki ich naturalnym zdolnościom łowczym zdobycz traci życie szybko i w miarę bezboleśnie, bowiem fretka w ułamku sekundy łamie kark królika.
Okazuje się jednak, że myśliwym nie o to chodzi by fretka złapała królika ale by gonić, gonić go. Uciekające przed fretkami szaraki wynurzają się z norek pod grobami i wpadają w zastawione sieci. Myśliwi w tym momencie muszą się wykazywać szybkim refleksem, by zdążyć wyjąć zdobycz, nim zadusi go fretka. Inne metody, jakimi posługują się kowalewscy myśliwi to łapanie do sieci rybackiej, klatek żywo łownych, czy na „rawke” – specjalną ramkę obciągnięta siecią, w obrąb której wabi się króliki jedzeniem.
Wszystkie schwytane „pluszaki” szczepione są przeciwko myksomatozie. Po co? By po przechowaniu w klatkach mogły być przewiezione i introdukowane, czyli osiedlone w nowym miejscu – w okolicach Chełmży. Właśnie w tych okolicach ongiś występowały liczne populacje dzikich królików ale wyniszczyły je choroby i kłusownicy.
Czy uda się introdukcja? Czy da się „wyprowadzić’ dzikie króliki z cmentarza i podtoruńskich ogrodów? Przekonamy się o tym już za kilka tygodni, choć torunianie obserwujący zmagania myśliwych z królikami mocno wątpia w pełen sukces. Trzeba jednak wiedzieć, że o introdukcji marzą myśliwi i z północy i południa naszego kraju pieczołowicie próbują odbudowywać przetrzebione populacje, posiłkując się królami hodowanymi m.in. w Czempiniu.