Takiego scenariusza emeryci nie spodziewali się nawet w najgorszych snach - pisze FAKT.pl. Przyszłoroczna waloryzacja - i tak ustalona przez rząd na głodowym poziomie - ma być jeszcze niższa. W projekcie budżetu zapisano, że podwyżki rent i emerytur wyniosą 2,14 proc. Wygląda jednak na to, że waloryzacja stopnieje do 1,5 proc. Czyli najniższa emerytura wzrośnie o niecałe 10 zł miesięcznie na rękę. Tyle co nic
Od marca emerytury i renty wzrosły o 4 proc. Starsi ludzie nie szczególnie odczuli to w portfelach, ale to i tak najniższa podwyżka od lat. W przyszłym roku czeka ich gigantyczne rozczarowanie. W projekcie budżetu zaplanowano, że waloryzacja rent i emerytur będzie o ponad połowę niższa niż w tym roku i wyniesie 2,14 proc.
Podwyżki miały pochłonąć 3,56 mld zł. Niestety, rzeczywistość boleśnie zweryfikuje plany rządu i podwyżki będą jeszcze niższe. Ich wysokość zależy bowiem od inflacji (czyli wzrostu cen) i wzrostu płac. I ceny, i płace niemalże stoją w miejscu. Dlatego właśnie waloryzacja emerytur i rent będzie symboliczna - 1,5 proc. zamiast 2,4 proc.
– Dzięki temu rząd zaoszczędzi – mówi wprost były wiceminister finansów Stanisław Gomułka. Gorzej z emerytami i rencistami. Nie tylko nie zaoszczędzą, ale będą musieli więcej wydać. Całą podwyżkę „zje” im inflacja, który w przyszłym roku ma podskoczyć do 2,5 proc.
Rząd mógłby wprawdzie dorzucić starszym ludziom więcej pieniędzy. Ale nie chce.
– Każda zmiana o 0,1 pkt. proc. oznacza wydatki wyższe o 166 mln zł – martwi się o budżet państwa minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. To jak, panie ministrze, mamy żyć?!