W Polsce mamy już za sobą 3 lata limitowania produkcji mleka. I od trzech lat mamy do czynienia z nowym zjawiskiem – z transakcjami kupna i sprzedaży kwot mlecznych. Jak wygląda sytuacja w pozostałych krajach Unii?
Unia Europejska to światowy gigant mleczarstwa. Kilkanaście procent całkowitej wartości produkcji rolniczej we wszystkich krajach Wspólnoty stanowi właśnie produkcja mleka. Unijni rolnicy wytwarzają rocznie około 140 milionów ton tego surowca. Wytwarzano by go prawdopodobnie jeszcze więcej, gdyby nie limitowanie tej produkcji, które wprowadzono 23 lata temu. Główną przyczyną była nadprodukcja mleka i co się z tym wiąże drastyczny spadek cen.
Dziś w krajach Unii Europejskiej istnieją instytucje, które zajmują się administrowaniem kwotą mleczną, czyli limitem. Każdemu rolnikowi przyznano określony limit produkcji mleka i jeśli go przekroczy grożą mu kary. W krajach dawnej 15-tki większość limitu stanowi kwota hurtowa, obejmująca sprzedaż mleka przez rolnika do mleczarni, np. w Holandii jest to 98% całkowitej sprzedaży.
Od stycznia tego roku powiększyła się nam rodzina europejska o 2 nowe kraje – Bułgarię i Rumunię, ale ze względu na niewielką towarowość produkcji oraz niedostateczną jakość wytwarzanego surowca Unia przyznała dwóm nowym członkom niewielkie kwoty.
Poza tym mają one bardzo wysoką sprzedaż bezpośrednią stanowiącą około połowy całkowitej produkcji. Jest to niespotykane, nawet w 10 państwach, które do Wspólnoty przystąpiły w 2004 roku. Ale największym producentem mleka w całej Unii Europejskiej są nasi zachodni sąsiedzi – Niemcy. Rocznie z tamtejszych gospodarstw mleczarskich na rynek trafia prawie 28 milionów ton tego surowca.
Nic więc dziwnego, że to właśnie Niemcy, a nie Francuzi zajmują pierwsze miejsce na „serowym podium” w całej Wspólnocie. W ubiegłym roku niemieckie mleczarnie wyprodukowały ponad 2 miliony ton różnych gatunków sera.
Niemcy
W Niemczech jest dziś około 380 tysięcy gospodarstw rolnych. W Dolnej Saksonii – drugim pod względem wielkości kraju związkowym – 55 tysięcy. Obszar tego landu to najżyźniejsze gleby Niemiec, a tutejsze rolnictwo to głównie uprawa zbóż, ziemniaków, buraków cukrowych i roślin oleistych. W dolnosaksońskim rolnictwie i jego otoczeniu pracuje ponad 100 tysięcy osób.
Klaus Tipke Bargstedt, Niemcy: „Prowadzimy tu już od 12 pokoleń rodzinne gospodarstwo rolne. Mamy 100 dojnych krów i kwotę mleczną w wysokości 500 tysięcy kilogramów. Gospodarujemy na 80 hektarach, połowa to pastwiska, na 25 uprawiamy kukurydzę, na 15 żyto. Od 9 lat produkujemy w naszym gospodarstwie także sery. Zajęliśmy się tym dlatego, że byliśmy niezadowoleni z polityki rolnej Unii Europejskiej. Chcieliśmy być niezależni od pomocy Brukseli i nie być skazani na sprzedaż samego tylko surowca. To, co otrzymywalibyśmy owszem wystarczyłoby na utrzymanie, ale już na rozwój gospodarstwa – nie. Produkcję serów rozpoczynaliśmy bardzo skromnie - w piwnicy - ze zbiornikiem na 200 litrów.”
Dziś przerabia się tu 1800 litrów mleka dziennie. Produkuje się różne gatunki serów – twarogowy, żółty, camembert. Wśród 15 serów żółtych są takie, które leżakują pół roku, ale i takie, którym wystarczą 2-3 tygodnie. 35-40% pozyskiwanego mleka przerabia się na miejscu, reszta trafia do mleczarni. „Nasze wyroby sprzedajemy na targach, które odbywają się w okolicy. Codziennie jedziemy w inne miejsce. Towar wożą 2 specjalistyczne samochody dostosowane do takiej formy sprzedaży. Zaopatrujemy również kilka wiejskich sklepów i sklepy z serami. Nasz towar odbierają także dwaj pośrednicy. Jeden handluje na terenie całych Niemiec, drugi w Hamburgu i Berlinie.”
Na dochody gospodarstwa składają się też unijne dopłaty obszarowe i premie do mleka w klasie ekstra. Niemieccy rolnicy zdani są głównie na subwencje z Brukseli, które stanowią większość dochodów typowych gospodarstw rolnych.
Klaus Tipke: „Jestem człowiekiem, który lubi sam decydować o swoim losie. Mógłbym oczywiście nadal dostarczać mleko do mleczarni, tam mówiono by mi, ile za nie otrzymam, do tego unijne dopłaty i tak żyć. Mnie takie warunki nie odpowiadały i zdecydowałem się pójść inną drogą. Zastanawialiśmy się zresztą wspólnie z całą rodziną. W ten sposób sam kształtuję swoje życie i robię to, co mi najlepiej odpowiada. Ale oczywiście z samej produkcji mleka moglibyśmy się także spokojnie utrzymać.”
Państwo Tipke prowadzą więc gospodarstwo, produkują sery i sprzedają je we własnym sklepiku. Choć są to zajęcia absorbujące, to mają jeszcze czas na włączenie się w organizację imprez promujących regionalną żywność oraz plenerowych przedstawień teatralnych.
„Jako producenci sera musimy ciągle myśleć o tym, jak najlepiej dotrzeć do klienta. Jedną z metod są ogłoszenia, np. w prasie, inną drogą jest reklama przekazywana z ust do ust. Klient, któremu nasz ser zasmakował - poleca go innym. Jeśli mu nie smakowało, niech lepiej nie opowiada. To jest najlepsza promocja. Reklama w prasie jest droga i raczej nieefektywna. A organizacja przedstawień teatralnych w gospodarstwie jest także swego rodzaju reklamą. Raz w roku - latem wystawiane są tu sztuki klasyków Szekspira, Moliera i innych. Teatr tworzy grupa amatorów, ale robi to bardzo profesjonalnie. Dzięki teatrowi ludzie nas odwiedzają i potem opowiadają innym, na spektakle przyjeżdżają też dziennikarze z regionalnej prasy. Piszą o nas artykuły i to nam pomaga zwiększać sprzedaż. Po spektaklu zwykle częstujemy widzów naszymi produktami, serwujemy deskę serów. Teatr sprawia nam też dużą przyjemność, bo przecież nie można myśleć tylko o krowach i serach.”
Polska
W Polsce produkcja mleka stanowi blisko 15% całkowitej produkcji rolniczej i dla wielu tysięcy naszych gospodarstw jest najważniejszym źródłem dochodów.
Po wprowadzeniu w Polsce limitowania tej produkcji w roku 2004, kwoty mleczne otrzymało około 400 tysięcy rolników, dziś jest ich niespełna 270 tysięcy. Ponieważ wzrasta wydajność - już w ubiegłym roku uruchomiono tzw. rezerwę restrukturyzacyjną zwiększającą hurtową kwotę mleczną o ponad 416 tysięcy ton. Przyznana Polsce przez Unię Europejską kwota mleczna wynosi w sumie przeszło 9 milionów ton.
W roku kwotowym 2006/2007 nie przekroczyliśmy przyznanego nam limitu. Pobrano od dostawców zaliczki na poczet kar, ale mleczarnie musiały je zwrócić. W obecnym roku kwotowym nastąpił wyraźny wzrost ilości skupowanego mleka i w tej sytuacji prawdopodobne jest przekroczenie krajowego limitu. Wiąże się to z karami finansowymi – w bieżącym roku kwotowym będzie to maksymalnie 27 euro za 100 kilogramów sprzedanego mleka ponad limit.
Dlatego rośnie liczba transakcji kupna-sprzedaży kwot, ale transakcje te mogą być zawierane tylko i wyłącznie na terenie danego województwa.
Jednak zgodnie z wprowadzonymi w lipcu tego roku zmianami - od 1 kwietnia 2009 roku – regionalizacja zostanie zniesiona. Prawdopodobnie też od 2009 roku podwyższone zostaną narodowe kwoty produkcji, a w 2015 nastąpić ma całkowite zniesienie limitów.
Na razie polscy producenci mleka oraz przemysł mleczarski dobrze wykorzystują otwarcie granic na rynki Unii. Jednak zagrożeniem może być niekorzystny kurs euro, który w dłuższej perspektywie może spowodować niższą opłacalność mleczarskiego biznesu.
Warmińsko-mazurskie mleko
Teraz zapraszam Państwa do odwiedzenia jednego z ponad 80 tysięcy gospodarstw rolnych woj. warmińsko-mazurskiego. Choć Warmia i Mazury nie przodują w produkcji mleka w Polsce, to jest tu wiele gospodarstw nastawionych na hodowlę krów mlecznych.
Państwo Juniewiczowie ze wsi Gołąbki na Warmii od kilku lat prowadzą duże gospodarstwo rolne. Pan Wilhelm w czasie naszego pobytu gościł przyjaciół ze szkolnej ławy. Do tradycji należą już bowiem wspólne spotkania przed meczami reprezentacji biało-czerwonych. Służą one nie tylko temu by śledzić losy drużyny Leo Benhakera, chodzi też o to by choć na moment zapomnieć o codziennych obowiązkach i trudach pracy.
W 1995 roku ojciec pana Wilhelma kupił mu półtora hektara ziemi. Dzięki temu syn stał się pełnoprawnym rolnikiem. Posiadał już hekatr przeliczeniowy ziemi, płacił składki do KRUS i mógł stanąć do przetargu na dzierżawę majątku po byłym Państwowym Gospodarstwie Rolnym Gołąbki.
W 1996 roku wygrał przetarg i zaczął gospodarować na swoim. Dziś trudno uwierzyć, że większość budynków nadawała się tylko do rozbiórki, a sprzęt - na złom. Nie było też inwentarza. Dlatego tuż po pojawieniu się unijnych funduszy państwo Juniewiczowie zaczęli myśleć o dużych inwestycjach.
Przez 12 lat zainwestowano już ponad milion złotych. Najtrudniejsze były początki gospodarowania. Dużym obciążaniem były wysokie czynsze dzierżawne. Jednocześnie budowano nowoczesną oborę i tworzono stado bydła mlecznego. Dziś obora liczy ponad 80 krów.
Wykup ziemi zamknął ważny etap gospodarowania na swoim. Nieco trudniej było z chowem bydła mlecznego. Kiedy przydzielano kwoty, w gospodarstwie produkowano mniej mleka niż obecnie. A przyznany limit to 360 tysięcy litrów rocznie. Zbyt mało. Ale Państwo Juniewiczowie uważają, że trudy pracy w rolnictwie są do pokonania. Państwo Juniewiczowie myślą także o rozpoczęciu hodowli bydła mięsnego. Pasję i zamiłowanie do rolnictwa powoli przejmują też dwaj synowie państwa Juniewiczów.
6430549
1