Minister środowiska Jan Szyszko nie chce, aby uprawiane w Polsce rośliny energetyczne były modyfikowane genetycznie (GMO) - poinformował rzecznik prasowy ministra Sławomir Mazurek.
Takie stanowisko minister przedstawił podczas trwającej w dniach 29-31 stycznia br. w Brukseli konferencji dotyczącej odnawialnych źródeł energii. Jego zdaniem pogląd ten wynika z konieczności ochrony przyrody przed skażeniem GMO i jest zgodny ze stanowiskiem rządu. Zakłada ono, że Polska ma być krajem wolnym od organizmów genetycznie zmodyfikowanych w produkcji roślinnej i zwierzęcej, z wyłączeniem badań naukowych.
W resorcie środowiska trwają prace nad projektem ustawy o roślinach genetycznie zmodyfikowanych. "Prace są na ukończeniu i w ciągu najbliższych dwóch tygodni projekt powinien trafić pod obrady Rady Ministrów" - powiedział Mazurek.
Projekt ma dostosować polskie prawo w tej dziedzinie do dyrektyw unijnych. Ma on także doprecyzować kwestie związane z GMO, a w szczególności sprawy związane z inżynierią genetyczną oraz zamkniętym użyciem GMO do celów doświadczalnych.
Jak wyjaśnił rzecznik, podczas konferencji minister podkreślał, że w Polsce możliwy jest rozwój energetyki odnawialnej z wykorzystaniem biomasy, tak aby ograniczyć emisje gazów cieplarnianych do atmosfery. Minister zwrócił też uwagę na rolę lasów w pochłanianiu dwutlenku węgla. Dodał, że w Polsce jest 2 mln ha terenów do zalesienia.
Unia Europejska chce radykalnego ograniczenia emisji CO2 o 30 proc. do 2020 r. oraz o 60-80 proc. do 2050 r.
Polska chce, aby ograniczenia te nie były aż tak radykalne i aby kraje uprzemysłowione zobowiązały się do obniżenia emisji CO2 do 2020 roku o 15-30 proc. Ponadto Polska zabiega o to, by w unijnym planie zapisano, że Unia "rozważa swój potencjał i możliwość zobowiązania się w przyszłości do redukcji emisji do 30 proc.", a nie "zobowiązuje się do redukcji o 30 proc."
Rzecznik prasowy ministra środowiska powiedział w środę PAP, że Polska zredukowała emisję gazów cieplarnianych o ok. 32 proc. w stosunku do roku 1988. "Za te działania, jak też i inne w zakresie poprawy stanu środowiska, społeczeństwo polskie zapłaciło olbrzymią cenę w postaci obniżenia poziomu życia i zwiększenia bezrobocia. Porównywalnie Unia Europejska w tym samym odniesieniu uzyskała redukcję emisji gazów cieplarnianych tylko o 1 proc." - powiedział rzecznik.
Podkreślił, że poziom redukcji jaki Polska zadeklaruje po roku 2012, będzie uzależniony od analiz, które uwzględniają potrzeby rozwojowe społeczeństwa.
"Uważamy również, że zobowiązania jakie podejmie UE, powinny wynikać z możliwości poszczególnych krajów, biorąc pod uwagę ich skutki gospodarcze i społeczne, a nie tylko wynikać z woli" - powiedział Mazurek.
Dodał, że "UE emituje zaledwie 14 proc. całej emisji i nawet całkowita redukcja emisji gazów cieplarnianych w UE nie spowoduje zatrzymania zmian klimatu, jeżeli nie włączy się do działań krajów spoza UE i spoza Protokołu z Kioto".