Kupujesz szynkę, która zaczyna się lepić i śmierdzieć już następnego dnia? Albo chleb, który po kilku godzinach staje się gnieciuchem nie do zjedzenia? Jeśli tak, to na pewno nie kupiłeś prawdziwej szynki i chleba, a tylko rzeczy, które je udają. I są nafaszerowane chemią jak tylko się da.
Masowi producenci żywności okłamują nas, że kupujemy szynkę, a tymczasem prawda jest taka, że zaledwie połowa tej szynki to mięso. No bo jak wytłumaczyć, że z kilograma mięsa producenci robią nawet dwa kilogramy wędliny? Skąd bierze się ten dodatkowy kilogram? Do mięsa wstrzykuje się wodę z azotanami i azotynami i substancje wiążące wodę, np. fosforany. Wystarczy kilka gramów takiej substancji, a wpompowana do mięsa woda nie wycieka podczas obróbki.
Chleb nasz powszedni dawno już nie jest pieczony na zakwasie. Śmiało można założyć, że w bułce, którą jemy, mąka to mniejszość. Tu - podobnie jak w przypadku szynki - także faszeruje się ciasto wodą. I oczywiście nie można zapomnieć o chemii - czyli spulchniaczach i polepszaczach. Ale są też skrajne przypadki. Jak mówiła dr Krystyna Świetlik z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej: "Nierzadko mąka stanowi tylko 15 proc. wagi pieczywa, a reszta to efekt polepszaczy i środków spulchniających". Zdarza się też, że piekarze dosypują gipsu do ciasta. Dzięki temu chleb dłużej ma być miękki.
Kontrolerzy, którzy sprawdzają żywność w polskich sklepach doskonale wiedzą, że wędliny tylko udają wędliny, a z chleba sypie się gips. Ale nic nie mogą zrobić, bo po wejściu Polski do Unii Europejskiej przestały obowiązywać jakiekolwiek normy, poza tymi, które ustalają sami producenci. Potwierdza to w rozmowie z dziennkiem.pl Renata Turowicz - rzeczniczka Głównego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. A kontrolerzy mogą teraz sprawdzać tylko czy skład np. wędliny zgadza się z tym, który podaje producent. Ale i tak kontrole wykazują sporo nieprawidłowości. Wędliny są napompowane wodą i chemią do granic możliwości.
"Pomimo ogromnej konkurencji, panującej na rynku przetwórstwa mięsnego, Inspekcja JHARS wciąż stwierdza nieprawidłowości z zakresu jakości handlowej przetworów mięsnych, oferowanych na polskim rynku. Świadczą one o nierzetelności producentów, a tym samym prowadzeniu przez nich nieuczciwej praktyki handlowej" - mówi Renata Turowicz. I dodaje: "Surowiec mięsny, najbardziej charakterystyczny oraz cenny składnik przetworów mięsnych, zastępowany jest przez część producentów tańszymi składnikami, tj. wodą, tłuszczem czy skrobią, które zwiększają masę wyrobu gotowego, jednocześnie obniżając jego jakość handlową. Zjawisko to świadczy o nieuczciwych zamiarach niektórych producentów, prowadzących na polskim rynku działalność w zakresie przetwórstwa mięsnego, bowiem pogorszona jakość handlowa nie ma odzwierciedlenia w cenie produktu, a konsument poprzez fikcyjną deklarację wprowadzany jest w błąd".
Żadną tajemnicą też nie jest, że jemy odpadki. Parówki? Pycha, Polacy uwielbiają parówki. Ale uwaga! Może się okazać, że jemy w nich wszystko, tylko nie mięso. Co jest zatem w środku? Na przykład MOM, czyli mięso drobiowe odkostnione. To drobno przemielone ścięgna, chrząstki, kości, szpik kostny. Do tego chemiczne polepszacze i konserwanty. Może się też zdarzyć wypełnienie z soi. To dotyczy niestety nie tylko parówek.
Producenci strzegą jak oka w głowie swoich receptur, nie zdradzają, ile mięsa jest np. w kilogramie szynki. Jednak emerytowany masarz ze Śląska mówi dziennikowi.pl, że jak on dla siebie robił szynkę, to z jednego kilograma mięsa wychodziło mu 0,8 kg wędliny. A wielcy producenci z jednego kilograma mięsa robią nawet dwa kilogramy szynki! I włanie tu do gry wchodzą chemiczne wypełniacze i ulepszacze.