Sprawiedliwych cen i obniżenia kwot mlecznych żądali 18 czerwca br. protestujący rolnicy z Niemiec, Francji, Belgii i Szwajcarii, którzy całkowicie zablokowali wielką arterię, Avenue de Tervuren, w pobliży gmachu parlamentu europejskiego i siedziby Komisji Europejskiej w Brukseli. Akurat odbywał się szczyt i dyskusje kogo wybrać Jerzego Buzka czy Mario Mauro na stanowisko przewodniczącego parlamentu.
I co to znaczy Europa - tam nikogo nie potraktowano ani gazem pieprzowym, ani pałkami. Ograniczono się do tego, że policja, w sile kilkuset ludzi, rozstawiła barierki i rozłożyła na jezdni kolczatki, aby nie dopuścić protestujących do unijnych budynków.
Rzuca się w oczy jeszcze jedna "europejska" praktyka nie spotykana w kraju nad Wisłą. Tam, w Brukseli unijna komisarz ds. rolnictwa i rozwoju wsi - Mariann Fischer Boel zdecydowała się, mimo rzucanych petard w stronę policjantów i fizycznej agresji, przyjąć delegację producentów mleka. U nas protestującym przed ministerstwem rolnictwa rolniczkom-ekolożkom w marcu br. nie dość że odmówiono jakichkolwiek rozmów, nie mówiąc o przyjęciu przez urzędników, nie wspominając o ministrze, to jeszcze wytrącano z rąk podawaną w biurze przepustek szklankę wody. Stoczniowców przed salą kongresową polska policja potraktowała nie tylko pałkami ale silnie żrącą cieczą i gazem pieprzowym. Ot co.