Informacja o wkroczeniu rosyjskich wojsk na terytorium Ukrainy wywołała popłoch wśród inwestorów, w efekcie złoty osłabił się do głównych walut, a warszawska giełda straciła ponad 2 proc. Ok. godz. 16 euro kosztowało 4,21 zł, dolar 3,20 zł, a frank 3,49 zł.
"Złoty cały czas się nam osłabia. Rano za euro płaciliśmy ok. 4,20 zł, ale w ciągu dnia doszliśmy niemal do poziomu 4,22 zł za euro" - powiedział PAP diler z Banku BPH Marek Cherubin.
Jak dodał, powodem osłabienia naszej waluty jest coraz bardziej napięta sytuacja związana z konfliktem pomiędzy Rosją a Ukrainą. "Teraz wszystko kręci się wokół tej kwestii" - stwierdził.
W jego ocenie nie ma też co liczyć, aby przed weekendem złoty odrobił starty, gdyż inwestorzy mogą się obawiać, iż w jego trakcie wydarzy się coś niepokojącego.
Dyrektor działu analiz Admiral Markets Marcin Kiepas wskazał w rozmowie z PAP, że w czwartek w ciągu zaledwie kilku godzin sytuacja na wschodzie Ukrainy ponownie stała się pierwszoplanowym tematem, spychając na dalszy plan wszystkie inne.
"Uwagę całego świata, a co za tym idzie również rynków finansowych, na to co dzieje się na wschodzie Ukrainy, gdzie Rosja w zasadzie już nie ukrywa swojej obecności militarnej, zwrócili przywódcy państwa ukraińskiego. Najpierw premier tego kraju oświadczył, że Władimir Putin rozpoczął wojnę w Europie, a następnie prezydent Petro Poroszenko dodał, że Rosja dokonała inwazji na Ukrainę. Wprawdzie w kolejnych godzinach agencja skorygowały wypowiedź Poroszenki, ale strach już pozostał" - mówił analityk.
Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy (RBNiO) poinformowała w czwartek, że wojska Federacji Rosyjskiej przejęły kontrolę nad Nowoazowskiem i szeregiem innych miejscowości na południu obwodu donieckiego. Nieco później prezydent Petro Poroszenko powiedział, że w związku z wejściem do jego kraju wojsk rosyjskich, odkłada wizytę w Turcji i w trybie pilnym zwołuje posiedzenie RBNiO.
W czwartek w kwaterze NATO w Mons wysoki rangą przedstawiciel Sojuszu oświadczył, że ponad 1000 rosyjskich żołnierzy działa na terytorium Ukrainy, zwłaszcza w okolicy Nowoazowska. Dodał, że obecność tych wojskowych jest "bardzo niepokojąca".
Kiepas dodał, że nasilające się walki na Ukrainie, w tym obecność żołnierzy rosyjskich, stała się nie tylko impulsem do wyprzedaży akcji na giełdach w Moskwie i Kijowie, czy też do przeceny rubla i hrywny. "Inwestorzy gremialnie uciekali od ryzyka. Europejskie giełdy, które rozpoczęły dzień od lekkiego osłabienia, jeszcze przed południem zaczęły mocno tracić na wartości. W tej grupie znalazła się również giełda w Warszawie" - wskazał.
"Rykoszetem oberwał również złoty. O ile jeszcze jego wtorkowo-środowe osłabienie należało łączyć z oczekiwaniem na dalsze obniżki stóp procentowych, przy pewnym negatywnym wpływie spadku euro/dolara, to dzisiejsza wyprzedaż była sprowokowana w głównej mierze tematem Ukrainy" - dodał.
W jego ocenie, w piątek osłabienie złotego może być kontynuowane. "Dalsze osłabienie złotego jest prawdopodobne również dlatego, że w ostatnim czasie zostały pokonane ważne poziomy techniczne, co istotnie zmieniło układ sił na wykresach polskich par" - ocenił.
Jak dodał, kurs pary dolar/złoty po przełamaniu strefy oporu 3,15-3,16 zł, a następnie sforsowaniu poziomu 3,20 zł, ma obecnie otwartą drogę do 3,2855 zł.
Z kolei szwajcarski frank, dynamicznie rosnąc dziś do prawie 3,50 zł, dotarł w pobliże ważnego oporu. "Duża dynamika tego ruchu może sugerować jego przełamanie i zwyżkę w kierunku kolejnej bariery na 3,56 zł" - mówił.
"Euro natomiast zbliżając się do 4,22 zł jest o krok od wygenerowania sygnału kupna, który może wywindować kurs tej pary powyżej 4,26 zł" - dodał.
9242844
1