Woda jest niewątpliwie surowcem strategicznym. Z jej powodu na świecie pojawiają się animozje pomiędzy sąsiadującymi ze sobą państwami o dostęp do źródeł wody. Szczególnie kraje Bliskiego Wschodu, dotknięte deficytem wody, zagrożone są wybuchami konfliktów zbrojnych właśnie o dostęp do wody.
W Europie wody Dunaju poróżniły Słowację i Węgry, gdyż budowa zapory w Gabčikowie zmienia nie tylko stosunki wodne, ale m.in. zmienia też przebieg granicy państwowej. Czy deficyt wody może dotknąć także Polskę?
Szacuje się, że w Polsce na jednego mieszkańca przypada średnio 1500 m3 wody rocznie, a przy latach suchych ta wielkość spada nawet do 1000 m3, co stawia nasz kraj na jednym z ostatnich miejsc w Europie pod względem wielkości zasobów wody pitnej.
Każdy z nas ma do swojej dyspozycji cztery razy mniej wody niż Fin, trzy razy mniej niż Węgier i dwa razy mniej niż Francuz. Wśród 100 krajów Świata Polska zajmuje 28 miejsce, to samo, co Egipt.
Największy problem to zmienność zasobów wody w Polsce. Są lata, kiedy zdarzają się powodzie, a są lata suszy. W ciągu roku e przyrodzie jest cykl zmienny - więcej wody jest wiosną - roztopy, a w pierwszych miesiącach lata to intensywne opady. Głównym źródłem wody w Polsce jest to, co przychodzi z atmosfery, czy w formie deszczu czy topniejącego śniegu. Są zasoby wód powierzchniowych i podziemnych. Podziemne są mniej zanieczyszczone i są wykorzystywane do spożycia, są to głównie wody oligoceńskie.
Wody podziemne są źródłem zaopatrzenia dla większości wodociągów. Ocenia się, że około 40% ludzi w Polsce korzysta z wody podziemnej pierwszego poziomu czwartorzędu. Największy problem utrzymania poziomu czystości tych wód stwarza chemizacja rolnictwa - wielkoobszarowe wprowadzanie do gleby substancji chemicznych będących składnikami nawozów sztucznych i środków ochrony roślin.
Wody powierzchniowe to duże i małe rzeki, strumyczki, itd. Szalenie ważne jest utrzymanie czystości takich strumyków, żeby woda nadawała się do różnych celów. Pewnego rodzaju novum jest patrzenie na wody przy uwzględnieniu continuum - od wód powierzchniowych aż do morza. W Polsce bardzo ważnym problemem jest czystość Bałtyku. Ważne, by myśleć, co się dzieje z wodą dalej - przede wszystkim z tą, którą zanieczyszczamy.
Zanieczyszczenie wód powierzchniowych ma swoje źródło głównie w odprowadzaniu ścieków. Wysoki stopień zanieczyszczenia wód ściekami bytowo-gospodarczymi i przemysłowymi, doprowadził do wyczerpania się zdolności samooczyszczania wielu rzek. Stan czystości rzek w Polsce jest zły, szczególnie pod względem sanitarnym.
W 1996 roku ponad 80% badanych rzek prowadziło wody pozaklasowe. Stwierdzono jedynie śladowe ilości wody I klasy czystości, a do klasy II można było zaliczyć niecałe 3% badanych rzek. Odrą i większymi dopływami nadal płyną wody pozaklasowe, a Wisłą wody III klasy i pozaklasowe. Czyli Polskie zasoby są niewielkie, a to czym dysponujemy jest mocno zanieczyszczone.
Czyżby w niedalekiej przyszłości wody mogło nam zabraknąć? Ten problem przeciętnemu Polakowi wydaje się nierealny. Przecież wody nigdy u nas nie brakowało.Rolnicy latami osuszali bagna i łąki. Na tym polegała melioracja.
Historycznie najpierw odwadniano pola, potem nadmiernie nawadniano, a teraz jest czas na zrównoważone nawadnianie i odwadnianie terenów rolniczych, tak by nie szkodzić przyrodzie i by było ono opłacalne ekonomicznie - jest to nowa filozofia przyjęta na świecie - jest to zasada zrównoważonego rozwoju. Na początku chodziło o to, by maksymalnie intensyfikować produkcję rodzimą za wszelką cenę, nawet za cenę degradacji środowiska.
Tak stało się także i tu - na Torfowisku Całowanie. To największe i najcenniejsze torfowisko środkowej Polski zostało zmeliorowane i częściowo zaorane w latach 60-tych. W ten sposób zniszczono wiele jego walorów przyrodniczych. W roku 1987 torfowisko znalazło się w granicach powstałego wówczas Mazowieckiego i Hajnowskiego Parku Krajobrazowego. Wydawało się, że degradacja ekosystemu zostanie zatrzymana. Niestety, liczne są dziś przypadki eksploatacji torfu połączone z odnawianie starych i kopaniem rowów odwadniających. Niektóre tzw. potorfia są traktowane przez mieszkańców jako wysypiska śmieci. Ale zagrożeniem dla bioróżnorodności torfowiska jest także zaniechanie użytkowania łąk przez rolników. Nieskoszone i niewypasane łąki zarastają wierzba i trzciną. Dotychczasowe miejsca lęgowe oraz żerowiska przestają być odpowiednie dla ptaków wodno - błotnych. Zanikają także siedliska ginących gatunków roślin. Tak więc, działalność człowieka na takich terenach jest potrzebna - byle mądra i przemyślana.
Przyszłość melioracji istnieje, ale na ograniczonych terenach - na obszarach intensywnej produkcji rolnej, natomiast nie na terenach parków czy rezerwatów, a jeśli już tam, to pod pewnymi warunkami. Trzeba też mieć pozwolenia wodno - prawne na wykonanie urządzeń melioracyjnych.
W Polsce najwięcej wody zużywane jest w przemyśle (najwięcej wody wykorzystuje się do chłodzenia), potem w gospodarce komunalna (m.in. w naszych domach), najmniej zużywa się wody na potrzeby rolnictwa. Na świecie jest nieco inaczej. To rolnictwo jest najbardziej wodochłonne.
Ludzie wykorzystują tylko około 15% światowych zasobów słodkiej wody. Natomiast aż 65% pochłania przemysłowe rolnictwo i zaawansowany technologicznie przemysł. Zwiększanie zatrzymywania wilgoci w glebie jest priorytetem, w celu zapewnienia wystarczającej produkcji żywności i utrzymania długoterminowych zasobów wodnych. Wymaga to polityki rolnej, która uwzględnia i promuje ekologiczne podejście do gospodarowania ziemią. Duże fermy przemysłowe nie są, na szczęście elementem polskiego krajobrazu. Również nawodnień nie stosuje się nagminnie, ale to może się zmienić.
W Polsce nawadniamy około 500 tysięcy ha, natomiast należałoby nawadniać ponad 2 miliony ha, bo tam są urządzenia melioracyjne, ale głównie odwadniające. Odwadnia się, gdy jest nadmiar wody, ale potem ten proces powoduje, że w okresach, gdy jest mniej opadów przychodzi susza. Tam, więc należy stosować urządzenia piętrzące, doprowadzające wodę, by nawodnienia można było stosować. I to jest najbliższa przyszłość, bo doliny rzeczne trzeba chronić, bo tam jest największa bioróżnorodność, walory krajobrazowe i turystyka i produkcja.
Ostatni bardzo dużo mówi się o sposobach utrzymania wody w zlewni, czyli o tzw. retencji. Ogromną rolę może tu odegrać wieś i rolnictwo.
Wycinanie lasów, szczególnie w terenach górskich oraz niszczenie runa i podszytu w trakcie wywózki drewna zwiększa odpływ powierzchniowy wody. Dodajmy jeszcze wypalanie traw i ściernisk, likwidowanie śródpolnych oczek wodnych i zaniechanie uprawy poplonów. Wszystkie te czynniki powodują erozję gleby.
Taka gleba przestaje działać jak gąbka, nie pochłania już deszczu. Woda spływa bezpośrednio do rzek, w skrajnych warunkach dając początek fali powodziowej. Zaniechanie tych szkodliwych działań oraz budowania małych zbiorników retencyjnych, stawów - może być rozwiązaniem problemu.
Często pada pytania, co jest lepsze - duża czy mała retencja. Trudno jest o jednoznaczną odpowiedź. Duże zbiorniki wymagają odpowiedniej konfiguracji terenu i w Polsce możliwości budowy dużych zbiorników są ograniczone. Mogłoby ich być więcej niż teraz. Mała retencja jest bardzo ważna - to przede wszystkim stawy, młynówki, zbiorniczków na dopływach, i to trzeba popierać. Tu ważną rolę odgrywają także obszary błotne - o tym 10, 15 lat temu niewiele się mówiło. Teraz przywiązuje się do nich ogromną wagę, bo jest to ostoja zachowania różnorodności biologicznej. A to są miejsca, które mogą odegrać istotna rolę, np. podczas powodzi, bo pozwalają wodzie wyjść z koryta rzeki.
Fachowcy oceniają, że jeśli nie nauczymy się w sposób przemyślany gospodarować wodą to może niedługo trzeba będzie ją reglamentować. Czy czekają nas kartki na wodę?
Pomysł wydaje się abstrakcyjny, ale przecież już w tym roku, w lecie, w niektórych miejscach ni wolno było np. podlewać ogródków. Może warto to przemyśleć. Nie wylewać zawartości szamba do lasu, i zakręcać kran podczas mycia zębów. Niby drobna rzecz, a pozwala zaoszczędzić kilka litrów. I trochę pieniędzy.