Szara reneta, antonówka czy malinówka. To jabłka, które znikają z polskich sadów. Ich miejsce zajęły odmiany nowoczesne i bardziej odporne na choroby ale czy smaczniejsze? Konsumenci zaczynają pytać o starodawne odmiany. Sadownicy nie mówią nie, ale rozpoczęcie takich upraw uzależniają od opłacalności. A tej - nie ma.
To kolejny rok w którym szkółkarze mogą mówić o dobrym sezonie. Sprzedaż sadzonek idzie w górę. Rosną obroty, bo klientów przybywa.
Lidia Sobolewska, właścicielka szkółki „Pasjonatami są ludzie starsi, a młodzi kupują coś mniej wymagającego”.
Takiego zdania jest coraz więcej właścicieli przydomowych sadów, którzy zamiast nowoczesnych odmian niskopiennych stawiają na staropolskie odmiany.
Janina Skocz, właścicielka szkółki „Szukają ludzie powrotu do kaszteli, renety szarej, złotej, antonówki, malinówki. Tak więc jest tych odmian dużo”.
Żadnej masowej produkcji na pewno jednak nie będzie. Tak doniesienia o rosnącej popularności dawnych odmian komentują specjaliści. I podają główny powód – opłacalność produkcji.
Eberhard Makosz, Akademia Rolnicza w Lublinie „Malinówka długo nie leży, ma krótki okres przechowalniczy, inne odmiany na parcha wrażliwe. Także one w porównaniu do nowych odmian tracą nie tylko konkurencyjność ze względu na smak ale i w uprawie”.
Szacuje się, że na polskim rynku dostępnych jest około 100 starodawnych odmian drzew owocowych. W przydomowych sadach można spotkać zaledwie kilka z nich.