Grozi nam kryzys na rynku środków ochronny roślin. Już niedługo z półek sklepowych może zniknąć nawet kilkaset produktów, które nie mają unijnego atestu. Producenci pestycydów boją się utraty zysków, a rolnicy wzrostu cen preparatów.
Trudno sobie wyobrazić nowoczesne rolnictwo bez środków ochrony roślin. Dzięki pestycydom plony są lepsze, a rolnicy osiągają wyższe zyski. Tymczasem wejście Polski do Unii Europejskiej wywołało na rynku środków ochrony roślin spore trzęsienie ziemi.
Dążąca za wszelką cenę do zapewnia bezpieczeństwa konsumentów Bruksela nakazała ponowny przegląd i ocenę wszystkich preparatów. Dopiero wtedy mogą być one ponownie zarejestrowane i dopuszczone do użytku. Problem w tym, że taki przegląd dla jednego preparatu trwa kilkanaście miesięcy. A my w tym czasie mamy ponownie sprawdzić je wszystkie, czyli kilkaset produktów.
Nasi naukowcy dysponują wprawdzie doświadczonym personelem, ale jest on zbyt mały, aby sprostać takiemu zadaniu. A skutki dla producentów środków ochrony roślin mogą być opłakane.
Pierwsze pojedyncze preparaty zniknęły już z rynku. Prawdziwe kłopoty mogą się rozpocząć dopiero od przyszłego roku, kiedy skończą się dotychczasowe pozwolenia na użytkowanie sporej części pestycydów, a nowych nie będzie można wydać. Rolnicy nie boją się, że na rynku zabraknie środków ochrony roślin ale, że wzrośnie ich cena.
Producenci środków ochrony roślin dążą teraz do osiągnięcia porozumienia z resortem rolnictwa. Celem rozmów jest ustalenie nowego bardziej realnego terminu zakończenia oceny i rejestracji wszystkich pestycydów.