W wejściu do UE zaczęliśmy czyścić z używanych aut składowiska zachodnich dilerów. W maju sprowadzono ich prawie 50 tys. - trzy razy więcej niż od początku roku do kwietnia i półtora razy więcej niż w całym zeszłym roku.
Od pierwszych dni naszego członkostwa w UE lawinowo zaczęły do nas napływać używane samochody. Tylko w maju sprowadzono - według wstępnych szacunków - ponad 47 tys.
Wcześniej - od stycznia do kwietnia - sprowadzono zaś ok. 16 tys. używanych samochodów osobowych. Przez cały zeszły rok import używanych aut wyniósł zaś niespełna 33,5 tys. samochodów. W maju na nasze drogi trafiło dwa razy więcej samochodów używanych niż nowych!
Co gorsze, trafiają do nas przede wszystkim pojazdy stare, ponad dziesięcioletnie. Firma Eurotax, powołując się na dane Ministerstwa Finansów, podaje, iż ponad 70 proc. samochodów sprowadzonych w maju miało ponad dziesięć lat. Wiele z nich jest zdaniem celników w fatalnym stanie technicznym.
Co się dzieje? Po naszym wejściu do UE zniesiony został obowiązujący od września 2002 r. zakaz rejestracji samochodów, które nie spełniają norm emisji spalin Euro 2. Normę tę w UE wprowadzono od 1997 r., a od przyszłego roku obowiązywać już będzie norma Euro 4.
Po zniesieniu tego zakazu można sprowadzać do nas wszystkie pojazdy, kiedykolwiek zarejestrowane w UE. Jednak w Europie Zachodniej eksploatacja pojazdów, które mają ponad dziesięć lat, zwykle nie jest opłacalna ze względu na wysokie podatki dla aut niespełniających obecnych norm emisji oraz wysokie koszty użytkowania.
Zakaz rejestracji samochodów, które nie spełniają norm emisji spalin Euro 2, w tym roku wprowadziła już Rosja, a szykuje się do tego Ukraina. Cała masa starych mocno zużytych aut, których zalegały na składach dilerów w Europie Zachodniej, trafi teraz do nowych państw członkowskich UE, zapewne głównie do Polski. Od maja obniżone zostało również z 35 do 10 proc. cło na używane samochody z Azji, co również ułatwia ich sprowadzanie.
Teoretycznie napływ używanych samochodów do Polski ograniczają wysokie stawki podatku akcyzowego za starsze samochody. O ile akcyza za samochód z silnikiem do dwóch litrów wyprodukowany w 2003 i 2004 r. wynosi 3,1 proc., o tyle za samochód z 2002 r. skacze do 15,1 proc. i rośnie aż do 65 proc. dla aut z 1997 r. i starszych. Wysokie stawki akcyzy to jednak pozorne ograniczenie, gdyż od początku maja podstawą naliczenia tego podatku jest umowa zakupu samochodu, a nie jego wartość w katalogach używanych pojazdów.
W przypadku aut, które mają więcej niż dziesięć lat i są w kiepskim stanie technicznym, cena może tak niska, że płaci się bardzo mały podatek. Odczuć to można już na wtórnym rynku samochodów. Według firmy Eurotax obecnie ceny używanych samochodów, które wyprodukowano przed 1997 r., są już o 15 proc. niższe niż w pierwszej połowie maja.
Wiosną tego roku Ministerstwo Infrastruktury przygotowało rozporządzenie nakazujące specjalne badania samochodów powypadkowych. Miało to ograniczyć napływ pojazdów, które uległy tak mocnym zniszczeniom, że w ogóle nie powinny być eksploatowane, ale te plany nie weszły w życie.
Nie dostosowano też naszych przepisów do prawa UE, które nakazuje przerób wtórny samochodów (utylizację wycofywanych aut z dróg). Po rocznych pracach powszechnie krytykowany rządowy projekt ustawy w tej sprawie został przez pod koniec zeszłego roku odrzucony przez Sejm. Nowy poselski projekt jest wciąż omawiany w Sejmie.
W efekcie nie ma u nas żadnych przepisów, które nie dopuszczałyby na nasze drogi pojazdów zbyt wyeksploatowanych i zagrażających bezpieczeństwu drogowemu. Brak regulacji związanych z przerobem wtórnym aut oznacza też, że w przyszłości bardzo wysokie koszty utylizacji starych aut spadną na podatników.
W przeszłości policja często też wskazywała na związek między napływem używanych aut a kradzieżami samochodów. Znaczna część samochodów jest kradziona po to, by je rozebrać na tanie części zamienne do sprowadzonych używanych samochodów. Już za kilka miesięcy będzie się można przekonać, czy lawinowy napływ używanych samochodów wywoła wzrost kradzieży.