Na 300 tysięcy złotych oszacowano wstępny bilans strat spowodowanych przez pożar, który wczoraj w nocy wybuchł w prywatnych zabudowaniach w Domaradzu-Górze (powiat brzozowski).
Straż pożarna przyjęła zgłoszenie o pożarze o godzinie 23.33. Mimo akcji ratowniczej spalił się drewniany dom, murowane zabudowania gospodarcze i przechowywane tam maszyny rolnicze, m.in. ciągnik. W pożarze spłonął też żywy inwentarz. Lekkich poparzeń doznała właścicielka gospodarstwa, którą karetka pogotowia ratunkowego przewiozła do szpitala. Przyczyny pożaru wyjaśnia brzozowska policja.
"Budynek spłonął doszczętnie. Właściciele zdołali uciec w ostatniej chwili z płonącego budynku mieszkalno-gospodarczego. W ogniu zginął koń, krowa i byk. Gdy pierwsza miejscowa jednostka przyjechała na miejsce pożaru, budynek drewniany z elementami murowanymi był już cały w ogniu" - mówi aspirant sztabowy Bogdan Biedka, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Brzozowie. "Akcję ratowniczą utrudniał trzydziestostopniowy mróz. Woda zamarzała w wężach gaśniczych. Pogorzelisko skute jest lodem".
Akcja dogaszania, w której brało udział 11 samochodów gaśniczych oraz 70 strażaków PSP i OSP, trwała 13 godzin. Przyczyny wybuchu ognia nie ustalono.
We wtorek po południu wybuchł również pożar w zabudowaniach mieszkalno-gospodarczych w Jasienicy Rosielnej (powiat brzozowski). Spłonęła część inwentarska. Udało się uratować murowaną część mieszkalną, ale ogień wypalił poddasze. Nieszczęście dotknęło 8-osobową rodzinę (sześcioro małych dzieci, z których najstarsze chodzi do szóstej klasy). W akcji ratowniczej, którą utrudniała niska temperatura (10 stopni mrozu), wzięło udział 10 samochodów gaśniczych i 42 ratowników z PSP i OSP. Przyczyny wybuchu ognia nie ustalono.