- Od lat piszę do gminy, żeby nie planowali nic na moim polu, bo mam wobec niego zamiary. Ale oni mają to gdzieś! Właśnie powiadomili mnie, że zbudują tam drogę i jeszcze twierdzą, że nie potrzebują na to mojej zgody! - wścieka się Zdzisław Grzywacz z Morska pod Świeciem.
O sprawie powiadomił wojewodę i policję.
- Takie traktowanie ludzi to przestępstwo! Od 1998 roku informuję gminę Świecie o planach inwestycyjnych na swoich gruntach. Mam ich pieczątki pod moimi pismami do wydziału budownictwa, że chcę zainwestować w stację benzynową i halę na maszyny rolnicze. Przyjmowali je bez słowa sprzeciwu - podkreśla Mirosław Grzywacz.
Gromadził fundusze na inwestycje, bo zdawało mu się, że sprawa jest jasna. Do 7 października, gdy dostał pismo informujące go o decyzji wydanej na budowę drogi, która przetnie jego pole na pół. - Szlag mnie trafił! Ziemia stanie się bezużyteczna, bo nie upchnę na niej ani stacji, ani hali. Gmina zniweczyła moje plany, mimo że wie od nich od dwunastu lat - żali się Czytelnik.