Rolnik nie ma z tym żadnych problemów, urzędnicy – ogromne. Śmierdzi tak samo, wygląda tak samo – a jednak gnojowicą nie jest. Sprawę regulują przepisy weterynaryjne i ochrony środowiska. Problem w tym, że nie zawsze są one podobnie interpretowane.
Teoretycznie sprawa jest prosta: gnojowica powstała w zakładach mięsnych może być utylizowana albo, co jeszcze prostsze i tańsze, wykorzystywana jako nawóz.
Cezary Bogusz zastepca Głównego Lekarza Weterynarii: Gnojowica jest traktowana jako odpad kategorii drugiej i jako jedyny w tej grupie może być bezpośrednio wywożony i rozsypywany na polach.
Ale nie wszystko okazuje się takie proste. Są bowiem firmy, które mają kłopoty z uzyskaniem pozwolenia zintegrowanego na zagospodarowanie odpadów, jeśli gnojowicy nie utylizują.
A bez tego nie mogą funkcjonować. Wszystko dlatego, że co powiat to różna interpretacja przepisów ustawy o ochronie środowiska. Według niej gnojowicą jest tylko to, co powstaje w gospodarstwach, a nie w zakładach. Firmy są w trudnej sytuacji bo nie ma zakładów, które mogłyby to robić.
Właściciele firm mięsnych narzekają, że ich funkcjonowanie zbyt często zależy od interpretacji przepisów i humoru urzędników.
Jan Trzepanowski wiceprezes zakł. mięsn w Rawie Mazowieckiej: Chcemy żeby w ustawie o zagospodarowaniu gnojownicy dodać, że występuje również w zakładach mięsnych w środkach transportu, a nie tylko w hodowli.
Póki co zakłady mięsne zabiegają, by ministerstwo środowiska wydało jedną obowiązującą decyzję o interpretacji przepisów sanitarnych dotyczących zagospodarowania gnojowicy.