Dół z rozkładającymi się indykami odkryli policjanci z Długołęki w pobliżu fermy drobiu w Bykowie. Padlina leży tam już co najmniej pięć dni.
Policję zaalarmowała w Wielkanoc Bogusława Górna, sołtys Bykowa. Zrobiła to po tym, jak zadzwonił do niej mieszkaniec wsi. Sprawą zajęli się od razu policjanci z Długołęki. Na miejsce wezwali specjalistów z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii z Wrocławia. Ci stwierdzili, że martwe indyki są w stanie rozkładu i nie nadają się do zbadania - donosi "Słowo Polskie Gazeta Wrocławska".
- Od razu jednak wykluczyliśmy ptasią grypę - wyjaśnia Edward Korfanty, zastępca Dolnośląskiego Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii. - Póki co w naszym regionie nie stwierdzono żadnego przypadku zarażenia wirusem H5N1. Do tej pory przebadano 150 martwych ptaków.
W Bykowie zakopane były indycze pisklęta, a ptasia grypa atakuje gatunki, które migrują, np. łabędzie, dzikie kaczki. W tej sytuacji lekarze spisali protokół z oględzin miejsca i przekazali sprawę policji. Zgodnie z zapisami ustawy o czystości, to gmina powinna teraz zadbać o utylizację martwych indyków, do czego ją zobowiązaliśmy.
Gmina jednak do tej pory nie uporała się ze szczątkami ptaków. Czeka aż policja znajdzie hodowcę, który je zakopał. Dół znajduje się na terenie, którego właściciel nie żyje. - Ustalenie winnego może potrwać - zapowiada Grzegorz Libura, szef długołęckiej policji. - Mamy pewne podejrzenia, ale o zatrzymaniu sprawcy w ciągu kilku dni nie może być mowy. W tej sytuacji gmina, dbając o bezpieczeństwo mieszkańców, powinna usunąć martwe ptaki. Kosztami utylizacji będzie mogła obciążyć winnego, gdy w końcu go ustalimy.
Ale urzędnicy z gminy nie palą się do wzięcia na siebie kosztów utylizacji. Uważają, że powinni to zrobić inspektorzy weterynarii. Zatrważający widok to nie wszystko. Równie dotkliwy jest smród, który unosi się z samej fermy. Na podwórku widać hałdy śmieci, wśród których leżą kości i pióra ptaków. Myszkuje wśród nich pies.
Gazecie udało się zamienić słowo z mężczyzną, który stwierdził, że jest synem właściciela, ale nie chciał rozmawiać. Poinformował, że właściciela nie ma. - Wyślemy tym ludziom wezwanie do uprzątnięcia posesji - zapewnia Mariusz Fedzin, zastępca wójta Długołęki. - Jeśli się do niego nie zastosują, ukarzemy grzywną.