MERCOSUR1
TSW_XV_2025

Śmierć przychodzi z lasu

12 listopada 2003

W Kwiatonowicach i Smerekowcu nie ma już psów, wszystkie zostały zjedzone – mówi Kazimierz Żegleń, nadleśniczy z Łosia (powiat gorlicki). Od kilku tygodni w tych wsiach właściwie o niczym innym się nie mówi. Zamieszanie spowodowały wilki, które nocą zabijają, a następnie pożerają czworonogi uwiązane przy budach.

Ofiarą drapieżników padają te psy, które rolnicy pozostawiają na polach oddalonych od ich gospodarstw nawet o kilka kilometrów. Pilnują tam zasiewów, choćby oziminy, którą chętnie zjadają sarny i jelenie. Psy skutecznie je odstraszają, jednak same padają ofiarą silniejszych od siebie wilków.

Władysław Durek miał dużego psa, który pilnował jego pola. Pewnego dnia, gdy szedł do zwierzaka z jedzeniem, nie zobaczył go przy budzie.

Tylko łańcuch po nim został – opowiada Władysław Durek. – Wilki pożarły go dosłownie w całości.

Podobny tragiczny koniec spotkał psa rodziny Przetaczników z Kwiatonia. W tym przypadku scenariusz był niemal identyczny. Poranna wyprawa w teren z garnkiem ciepłej strawy i widok pustej budy.

Tata znalazł w lesie resztki kości po naszym psie – opowiada Monika Przetacznik. – Kupiliśmy szczeniaka, którego właśnie tresujemy. Boję się jednak, że kiedyś, gdy pies będzie zostawiany na polu do pilnowania plonów, sytuacja się powtórzy.

Na pytanie o sposoby zapobieżenia takim przypadkom w przyszłości, Kazimierz Żegleń wzrusza ramionami. Najlepszym wyjściem z sytuacji byłoby zabieranie psów do domu. Te pozostawione na zewnątrz, zwłaszcza w otwartym terenie, praktycznie skazane są na pewną śmierć.

Wilk jest zwierzęciem podlegającym ochronie gatunkowej – tłumaczy Kazimierz Żegleń. – Dlatego nie możemy prowadzić odstrzału tych drapieżników. W tej sytuacji nasze działania właściwie ograniczają się do spisywania protokołów i przygotowywania wniosków o odszkodowanie. Wysyłamy je do wojewody.

Szacowaniem strat zajmuje się specjalna komisja, której trzon stanowią weterynarz oraz pracownik nadleśnictwa. W jej skład wchodzą też sołtys i sam poszkodowany.

Poszkodowani mają szanse na odszkodowanie – zapewnia Kazimierz Żegleń, który przypomina, że po przerwie spowodowanej brakiem pieniędzy, wojewoda odblokował fundusz na pokrycie tego typu kosztów.


POWIĄZANE

Nie każda pszenica nadaje się do produkcji mąki chlebowej. Decydują o tym zarówn...

Według stanu na 13 stycznia Ukraina wyeksportowała 23,256 mln ton zbóż i roślin ...

Polskie rolnictwo stoi przed wyzwaniem związanym z koniecznością redukcji emisji...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę