A teraz o uciążliwym sąsiedztwie. Sadownicy z okolic Góry Kalwarii nie mogli upilnować sadów dlatego teraz liczą straty. A raczej drzewka, których….już nie ma.
Taki widok to nie rezultat depresji sadownika, który postanowił zlikwidować sad z powodu niskich cen, tylko efekt żerowania dzikich zwierząt. W ciągu kilku dni całkowicie zniknęło kilkadziesiąt drzewek. Wszystko przez bobry, które masowo zasiedliły okoliczną rzekę.
Stanisław Łuczak-sadownik Czersk „Mam tutaj u sąsiadów zniszczone sady jabłoniowe, gruszowe. Bardzo lubią grusze, ale inne gatunki.. One chyba bardziej lubią drzewa owocowe od topoli”.
Nie pomaga pilnowanie sadów, odstraszanie, a nawet ogrodzenie. Szkód z dnia na dzień przybywa.
Stanisław Łuczak-sadownik Czersk „Ja mam bardzo dobre ogrodzenie, jeszcze pod siatką blachę głębiej puściłem – bobry kopią bardzo głęboko. W ciągu tygodnia zniszczyły mi dwadzieścia kilka drzewek”.
Za tak wyrządzone straty można jednak ubiegać się o odszkodowanie. Zniszczenia trzeba jednak natychmiast zgłosić. Wyceną strat zajmuje się regionalna dyrekcja ochrony środowiska.
Monika Jakubiak-Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska„Do tej pory też wypłaciliśmy nieco ponad 6 milionów złotych odszkodowań. Natomiast to jeszcze nie wszystko, bo do wypłaty mamy jeszcze około 300 tysięcy złotych. Ale z naszych informacji wynika, że do końca roku te pieniądze powinny zostać nam przyznane. W związku z tym, jak najszybciej będziemy się je starali wypłacić”.
Według szacunków z podobnymi problemami ma do czynienia znacznie więcej właścicieli drzewek owocowych. Rocznie łupem bobrów może padać nawet tysiąc hektarów sadów. Głównie w sąsiedztwie dużych rzek i rowów.