Według hodowców, ślimaki to dobry biznes. Trafiają nie tylko na talerze, ale też do kosmetyków i leków - informuje "Puls Biznesu". - Możliwości produkcyjne polskich ferm to według różnych szacunków 400-700 ton rocznie. Tę pulę powiększają zbiory. Ponad 90 proc. ślimaków trafia na eksport - podaje prof. Maciej Ligaszewski z Instytutu Zootechniki w podkrakowskich Balicach.
Ile wart jest krajowy rynek ślimaków, nie wiadomo. - Według różnych szacunków, jego wartość w UE to 120 mln EUR rocznie. Nie wiemy, jaką część stanowią ślimaki dzikie, naturalne, a jaką hodowlane. W Polsce rynek dopiero się kształtuje, działa u nas około 200 hodowców - mówi Robert Nabrdalik, współwłaściciel przedsiębiorstwa Helixia, produkującego 70 ton ślimaków rocznie.
- Z hodowli ślimaków można wykorzystać praktycznie wszystko. Muszle odbierają od nas Francuzi, a następnie nadziewają tuszką ślimaka i sprzedają jako gastronomiczny rarytas. Z jajek ślimaka robimy biały kawior i eksportujemy na Wschód. We Francji i Włoszech popularnością cieszą się również lekarstwa na bazie śluzu ślimaka - deklaruje Grzegorz Skalmowski, właściciel Snails Garden, firmy specjalizującej się w hodowli ślimaków.