Zwierzę zostało pobite i wyrzucone przez właściciela na nielegalne wysypisko śmieci w okolicach Darża i Radzanka w gminie Maszewo. Kiedy przyjechał weterynarz koza była w stanie agonalnym.
We wtorek późnym popołudniem policjanci z rewiru dzielnicowych w Maszewie zostali powiadomieni o porzuconym przy polnej drodze w okolicach Darża i Radzanka jeszcze żywym zwierzęciu.
Weterynarz: nigdy nie widziałem czegoś takiego
Policjanci stwierdzili, że koza ma liczne obrażenia głowy, z nozdrzy sączyły się krew, a w brzuchu widoczne są ruchy płodu. Natychmiast powiadomiono weterynarza, który po przybyciu na miejsce zdarzenia stwierdził, że stan kozy jest agonalny.
- Nie można już było uratować zwierzęcia - mówi Zbigniew Podczaski, lekarz weterynarii z Maszewa. - Podałem więc środek usypiający.
Jak przyznaje lekarz, ten bestialski akt okrucieństwa na zwierzęciu był wyjątkowo brutalny.
- Ilekroć widzę podobne sytuacje, zastanawiam się nad upadkiem
człowieczeństwa, wszelkich wartości i zdziczeniem naszego gatunku - mówi
weterynarz. - Różne rodzaje podłego traktowania zwierząt widziałem w swoim
życiu, ale ta sytuacja wywołała we mnie najgorsze emocje. Chyba nigdy nie
widziałem podobnego aktu obrzydliwej zbrodni na zwierzęciu, które spodziewało
się potomstwa. Człowiek, który to zrobił przepełniony jest znieczulicą.
Powiedziałbym, że jest to zezwierzęcenie, ale wtedy obraziłbym zwierzęta.
Policjanci natychmiast ustalili do kogo należało zwierzę.
- Hodowca kóz stwierdził, że zwierzę jest chore i dlatego wywiózł je na wysypisko śmieci i tam zadał kilka ciosów siekierą w głowę, sądząc, że nie żyje - wyjaśnia nadkomisarz Wiesław Ziemba, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Goleniowie. - Mężczyźnie przedstawiono zarzut popełnienia przestępstwa z ustawy o ochronie zwierząt, to jest znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem.
Lekarz przyznaje, że często zdarza się, że ludzie nie mają pieniędzy na leczenie zwierząt.
- Ale my, przynajmniej ja, podejmę się leczenia nawet za darmo, byleby nie dopuścić do podobnych sytuacji. Zresztą ludzie często proszą o rozłożenie na raty lub zapisują się na zeszyt. Oddają, kiedy mają pieniądze. Często jestem w okolicach Darża, wystarczyło tylko zgłosić, że koza jest chora - dodaje weterynarz.
Mężczyzna, który znalazł kozę i zgłosił policji zdarzenie powiedział, że sam chętnie wziąłby zwierzę, gdyby wiedział, że ktoś chce mu wyrządzić taką krzywdę.
Jak mówi Zbigniew Podczaski, okrutne traktowanie zwierząt jest częstym
zjawiskiem. Zwłaszcza dotyczy to psów.
Podejrzanemu hodowcy grozi kara
pozbawienia wolności do dwóch lat lub kara grzywny.