Kto ma czas i zdrowy kręgosłup, spędza teraz po kilka godzin w lesie. Dla jednych to pożyteczny relaks, dla innych konieczność. Ci drudzy nie zważają nawet na bóle kręgosłupa.
Ruszył zbiór czarnych jagód. Tegoroczny sezon zapowiada się bardzo dobrze. Owoce są dorodne i jest ich dużo. Pełnia sezonu dla zbieraczy przewidywana jest za kilka dni, ale już dziś w każdym kompleksie leśnym można spotkać tyraliery ludzi pochylonych nad krzewinkami. W zdecydowanej większości ludzi do lasu wygoniła bieda. Co z tego, że krzyże bolą, jeżeli mogę dziennie zarobić kilkadziesiąt złotych – mówi jedna z mieszkanek podstalowowolskiej wsi. Ja nie pracuję, mąż ma rentę, a dzieciakom trzeba dać jeść. To jedyna w roku okazja do zarobku.
Żeby zarobić kilkadziesiąt złotych, trzeba do lasu wyjść całą rodziną, najlepiej na całe przedpołudnie. Zaraz też trzeba pojechać na targ, bo tam jagody sprzedaje się najlepiej. Punkty skupu jeszcze nie skupują jagód. Na stalowowolskim targowisku przy ul. Okulickiego obowiązywała w tych dniach jedna cena – 5 zł za litr. Podaż była duża. Wśród sprzedających nie było osób, które zbierałyby jagody pomagając sobie przyrządami przypominającymi większe grzebienie.
Nikt tego nie robi, bo jagody dopiero się pojawiają i na krzakach jest jeszcze sporo zielonych owoców – mówił jeden ze sprzedających. Korzystanie ze "zbieraczek" czy "czesanek" jest zabronione, ale można je bez problemu kupić na targowiskach. Nierychliwość punktów skupu wykorzystują pośrednicy. Jeżdżą od wsi do wsi, oferując cenę za litr o 2 zł niższą. Kupione owoce przewożą do centralnej lub zachodniej Polski, gdzie jagody są znacznie droższe niż na Podkarpaciu.