Władysław Serafin jechał w terenie zabudowanym z prędkością 111 km/godz., a w dodatku bez ważnego prawa jazdy podaje portal czestochowa.gazeta.pl. Aby uniknąć mandatu, zasłaniał się immunitetem. Po incydencie, który ujawniła "Gazeta", szef związku kółek rolniczych może zostać wyrzucony z PSL-u
- Przy takiej postawie i przy takich zachowaniach nie jest to postać, która powinna być aktywna w polityce - mówił we wtorek w Polsacie News prezes PSL Janusz Piechociński. Dodał, że jest wniosek o wyrzucenie Serafina z PSL. Trafił on do krajowego rzecznika dyscypliny, którym jest poseł Franciszek Stefaniuk. We wtorek rzecznik zdecydował o skierowaniu wniosku o wykluczeniu Serafina z partii do Sądu Dyscyplinarnego w woj. śląskim. - Wniosek jest oparty na paragrafie 8 naszego regulaminu mówiącym o niegodnym zachowaniu i narażeniu na szwank dobrego imienia Stronnictwa - wyjaśnia poseł Stefaniuk. Zaznacza, że sprawa trafi na szczebel wojewódzki, bo po ostatnim kongresie PSL przestał być członkiem władz krajowych.
Na pewno pokazał legitymację
"Gazeta" jako pierwsza ujawniła, że 20 stycznia na jednej z ulic Sieradza patrol policji zatrzymał volkswagena passata, który jechał 111 km na godz., przekraczając dozwoloną prędkość o 61 km. Za kierownicą siedział Władysław Serafin. Pokazał dokumenty wozu, prawo jazdy i legitymację z unijnymi pieczęciami ważną do 2015 r. Jak potem twierdzili funkcjonariusze, kierowca oznajmił, że jest europarlamentarzystą. - Odstąpili od ukarania kierowcy, wszczęto postępowanie za pośrednictwem komendy głównej i Ministerstwa Spraw Zagranicznych, by doprowadzić do uchylenia immunitetu, a potem ukarać polityka za przekroczenie prędkości - mówi podinspektor Joanna Kącka z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi.
Ustalono, że Serafin nie jest europarlamentarzystą. Co więcej, nie ma prawa siadać za kierownicą, bo trzy lata temu stracił uprawnienia do kierowania pojazdami.
- Postępowanie toczy się o trzy wykroczenia - mówi. - Są to: przekroczenie dopuszczalnej prędkości o 61 km, kierowanie bez uprawnień oraz przywłaszczenie sobie stanowiska lub tytułu.
Serafin tłumaczył "Gazecie", że nie przedstawiał się jako europarlamentarzysta. Pokazał legitymację członka Komitetu Społeczno-Ekonomicznego Unii Europejskiej.
Serafin: Za wszystkim stoi Radek z kłobuckiej drogówki
Wybryk Serafina wywołał burzę w szeregach ludowców. Rzecznik partii Krzysztof Kosiński mówi o "arogancji, która godzi w dobre imię PSL". W poniedziałek, po publikacji w "Gazecie", Serafin odmawiał wystąpienia przed kamerami, tłumaczył, że "do czasu zakończenia śledztwa" nie będzie się wypowiadał. Do "Gazety" wysłał za to wiadomości SMS-owe. Czytamy w nich m.in., że przeciek do mediów to decyzja polityczna, która "musiała zapaść w Łodzi", bo jest okazja "go załatwić". Utrzymuje, że za wszystkim stoi "Radek z kłobuckiej drogówki związany politycznie z SLD i naruszający ustawę o apolityczności. Walczył ze mną do Sejmu i przegrał. Publicznie poprzysiągł zemstę" - napisał Serafin
Chodzi o Radosława Włodarka, policjanta drogówki komendy powiatowej w Kłobucku, który w ostatnich wyborach startował z listy SLD do Sejmu. - Pan Serafin podczas kampanii wyborczej publicznie oskarżał mnie o łamanie prawa i popełnianie przestępstw. Wytoczyłem mu proces o zniesławienie, bo nie pozwolę, aby mnie publicznie opluwał, nie mam pojęcia, jaką zemstę ma teraz na myśli. Ja po prostu nie mogę pozwolić, by tak znana osoba publicznie i bezkarnie mnie pomawiała - mówi Włodarek.
Ustaliliśmy, że prywatny akt oskarżenia z art. 212 Kodeksu karnego przeciw Władysławowi Serafinowi trafił do Sądu Rejonowego w Częstochowie. Termin pierwszej rozprawy wyznaczono na 7 lutego.
9512643
1