Wobec rosyjskiego embarga na polskie owoce i warzywa resort rolnictwa stara się o ich wyeksportowanie poza rynek europejski i Rosję, a także - w miarę możliwości - o umieszczenie w obrębie UE. Rekompensaty za wycofanie z rynku resort uważa za ostateczność.
Minister rolnictwa Marek Sawicki mówił o tej hierarchii działań podczas środowego briefingu w Gliwicach. Jak ocenił, rynek europejski, w tym i polski, jest w stanie wchłonąć ok. 10-20 proc. produkcji, która nie trafi do Rosji; pozostałą część "trzeba spróbować sprzedać na rynki trzecie" - czyli poza UE i Rosję. "Utylizacja powinna być ostatecznością" - wskazał Sawicki.
W poniedziałek minister rolnictwa wnioskował do premiera o powołanie międzyresortowego zespołu, który ma wypracować działania związane z rosyjskim embargiem. Premier powołał zespół we wtorek, pierwsze jego obrady mają odbyć się w piątek.
W czwartek do Brukseli jedzie natomiast grupa ekspertów, powołana w resorcie rolnictwa. Grupa ta ma przeprowadzić techniczne rozmowy z unijnymi ekspertami ws. m.in. wsparcia finansowego w postaci rekompensat dla producentów oraz możliwości pilnych interwencji. W piątek międzyresortowy zespół przeanalizuje otrzymane w Brukseli informacje.
Minister rolnictwa przypomniał w środę, że Komisja Europejska w bieżącej perspektywie finansowej dysponuje mechanizmem środków rezerwowych na działania antykryzysowe, a także równolegle utrzymywanym unijnym funduszem solidarnościowym.
Wykorzystanie tych mechanizmów będzie m.in. zależało od tego, co w najbliższym czasie uda się zrobić z niesprzedanymi do Rosji produktami. "Będę starał się, by jak najwięcej tych owoców i warzyw wyeksportować poza jednolity rynek europejski i poza Rosję. Takie możliwości są, dlatego że co najmniej od pięciu lat prowadzimy intensywną promocję polskich artykułów żywnościowych na wielu rynkach" - wskazał we wtorek Sawicki.
"Dzisiaj w warunkach kryzysowych mamy pozytywne odpowiedzi, pozytywne sygnały z tych państw, w których nasze produkty już są rozpoznawalne, ale jeszcze nie rozpowszechnione. Więc jest tu jakaś szansa" - ocenił. Najbardziej zaawansowane rozmowy są z Wietnamem, Hongkongiem, Singapurem, Arabią Saudyjską, Emiratami Arabskimi czy Iranem. Polska liczy też na rynki Chin i Indii.
Sawicki podkreślił, że w polskim interesie nie leży jakakolwiek unijna blokada żywnościowa Rosji - Polska nie będzie o nią apelowała. Oferta żywnościowa Chin, Brazylii, Argentyny czy Stanów Zjednoczonych jest bowiem tak duża, że lepiej, aby Rosja kupiła europejskie produkty żywnościowe (o ile pozostanie taka możliwość). "Jeżeli rolnicy europejscy sprzedadzą w Rosji swoje produkty, na rynku europejskim pojawi się duża przestrzeń na ulokowanie tam produktów polskich" - podkreślił minister.
Jednocześnie Polsce zależy, by nasza żywność ulokowana na rynku europejskim nie stanowiła nadwyżki żywnościowej i zagrożenia dla stabilności cen. To dlatego strona polska w środę będzie w Brukseli rozmawiała o wypłacie rekompensat za wycofanie koniecznych do wycofania produktów z rynku, w pierwszej kolejności na cele nieżywnościowe, a w dalszej - do utylizacji.
Sawicki uściślił, że z rynku wycofywane powinny być produkty o bardzo krótkim okresie przechowywania, których odbiór i sprzedaż były terminowe. To wiśnie, papryka czy ew. kapusta, dla których polscy rolnicy nie mają dobrych przechowalni i nie byli gotowi na ich dłuższe składowanie. Dla przechowywania jabłek istnieje baza przechowalnicza.
"Musimy jednak podjąć w tej chwili szybką reakcję na rynku tych owoców, które miały być przeznaczane na soki i koncentraty, a na które niestety - ze względu na panikę wywoływaną od kilku miesięcy w związku z rynkiem rosyjskim - przetwórcy nie przygotowywali się, szukając większych kontraktów" - wskazał minister.
Eksperci jadący w czwartek do Brukseli mają rozmawiać m.in. o tym problemie pilnych interwencji.
9225853
1