125 mln euro na rekompensaty dla rolników za straty poniesione wskutek rosyjskiego embarga na żywność nie jest ostateczną kwotą pomocy - podkreślił minister rolnictwa Marek Sawicki, powołując się na zapewnienia unijnych urzędników.
Bardziej istotnym problemem jest niesprawiedliwy podział tej pomocy - podkreślił, zapowiadając walkę o zmianę tych zasad.
"Kwota jest istotna, ale ta kwota jest kwotą startową. To nie jest kwota z funduszy rolnych, ale z rezerwy ogólnej, więc jestem przekonany - tak, jak zapewniali mnie i komisarz Ciolos i komisarz ds. handlu - że jeśli te środki zostaną wyczerpane, będą uruchomione nowe" - powiedział minister Sawicki, który w niedzielę brał udział w uroczystościach dożynkowych w Pilchowcach (Śląsk).
Jak zaznaczył "gorszą i bardziej niesprawiedliwą" sprawą jest kwestia podziału tych środków - proponowana kwota dla rolników zorganizowanych, mających grupy i organizacje producenckie jest wyższa niż dla niezorganizowanych rolników indywidualnych. To uderza w polskie rolnictwo, które nie jest tak zorganizowane, jak w innych krajach UE. "Na pewno na taki system dzielenia rolników nie będziemy się godzili" - podkreślił Sawicki.
"To jest rzecz niedopuszczalna, będziemy jeszcze interweniowali na poziomie Komisji Europejskiej, bo w przypadku podobnego zjawiska, kataklizmu Escherichia Coli w 2011 r. polscy rolnicy dostali takie same dopłaty jak rolnicy francuscy, holenderscy, niemieccy. Nie ma żadnej przeszkody, by Agencja Rynku Rolnego zastępowała organizacje producenckie, które powoli powstają, ale na to potrzeba czasu. Tamte państwa tworzyły je przed 60 lat, my dopiero zaczynamy" - mówił minister.
W opinii Sawickiego skutki embarga rosyjskiego da się oszacować dopiero w marcu-kwietniu przyszłego roku. Dopiero wówczas będzie wiadomo, na ile rolnicy dotąd eksportujący produkty na rynek rosyjski zdołają się znaleźć nowe rynki zbytu. "Jesteśmy w wielu miejscach obecni, mamy pozwolenia fitosanitarne i weterynaryjne, natomiast z racji bliskości rosyjskiego rynku część eksporterów rzeczywiście lokowała te produkty na rynku rosyjskim" - wskazał.
Przypomniał, że w ubiegłym roku eksport na rynek rosyjski stanowił tylko 6,2 proc. żywności eksportowanej przez Polskę. Więcej produktów sprzedawanych jest do krajów Unii Europejskiej, ostatnio coraz częściej polscy rolnicy eksportują też do Azji Południowo-Wschodniej i Afryki Północnej. "Tam będziemy intensyfikowali naszą obecność promocyjną, mamy także zapewnienie o zwiększonych środkach unijnych na dopłaty do eksportu i na promocję" - zaznaczył.
Minister zapewnił, że nadwyżki żywności na pewno nie zmarnują się. Wszystkie produkty objęte rosyjskim embargiem od poniedziałku będą trafiały do banków żywności, do Czerwonego Krzyża, Caritas i mniejszych organizacji.
"Zasada jest prosta - każde zgłoszone zapotrzebowanie będzie zrealizowane, natomiast produkt nie może wrócić na rynek, nie może być później przedmiotem handlu i spekulacji" - podkreślił szef resortu rolnictwa. Ocenił, że w taki sposób do ubogich może trafić nawet 10 proc. produktów, które miały trafić na rynek rosyjski.
Sawicki ocenił, że obecny rok jest dobry dla polskiego rolnictwa. Plony są wysokie, a zebrane zboże jest wysokiej jakości, mimo obfitych opadów w niektórych częściach kraju; według szacunków ekspertów zboża może być 2-3 proc. więcej niż w poprzednim roku. Samego zboża będzie 28,5-29 mln ton.
Komisja Europejska ogłosiła w miniony poniedziałek, że przeznaczy 125 mln euro na rekompensaty dla producentów niektórych owoców i warzyw, dotkniętych rosyjskim embargiem. Są to: pomidory, marchew, biała kapusta, papryka słodka, kalafiory, ogórki, korniszony, pieczarki, jabłka, gruszki, truskawki, maliny, czarna, czerwona i biała porzeczka, jeżyny, agrest, winogrona stołowe i kiwi. 82 mln euro mają trafić do producentów jabłek i gruszek, a 43 mln - pozostałych owoców i warzyw wymienionych w propozycji KE.
11 września do Polski ma przyjechać unijny komisarz ds. rolnictwa Dacian Ciolos, by porozmawiać o skutkach rosyjskiego embarga na produkty rolno-spożywcze z UE.
9239775
1