Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Sanatoria - kolejne ofiary Narodowego Funduszu Zdrowia.

13 stycznia 2004
 Sanatoria i kuracjusze to kolejne ofiary Narodowego Funduszu Zdrowia: nie dość, że narzucone im kontrakty są mniej korzystne od ubiegłorocznych, to centrala funduszu wyznaczyła rejony Polski, z których mają przyjeżdżać pacjenci na leczenie do wyznaczonego sanatorium. Rzecz w tym, że kuracjusze kierują się zupełnie innymi kryteriami niż urzędnicy funduszu. Dyrektorzy sanatoriów ostrzegają, że metoda centralnego rozdzielania turnusów pozbawi ludzi kuracji, a sanatoria - pieniędzy na przetrwanie.

Do tej pory sanatoria ustalały z kasami chorych liczbę kuracjuszy i wysokość zapłaty za turnusy w oparciu o tzw. historyczne dane; wiadomo było, że z określonego terenu do wybranej placówki przyjeżdża rocznie określona liczba pacjentów i na tej podstawie sanatoria negocjowały wysokość kontraktów.

- Wtedy narzekaliśmy, że pieniędzy jest za mało, poza tym każda kasa stawiała inne wymogi formalne i robiło się zamieszanie. Jednak to, co zgotował nam Narodowy Fundusz Zdrowia, przeszło wszelkie wyobrażenia! - mówią dyrektorzy sanatoriów w Małopolsce.

Główny problem wynika z faktu, że sanatoria nie negocjowały tegorocznych kontraktów z wojewódzkimi oddziałami funduszu - które mniej więcej wiedzą, gdzie i ile turnusów trzeba zakontraktować - lecz z warszawską centralą NFZ; w jej imieniu rozmowy prowadził mazowiecki oddział funduszu.

Efekt jest fatalny: centrala narzuciła poszczególnym sanatoriom nie tylko wartość kontraktów, ale - co najgorsze - decydowała też, skąd i ilu pacjentów ma przyjechać do danej placówki.

- Choć tegoroczny kontrakt jest porównywalny z ubiegłorocznym, jednak za te same pieniądze musimy przyjąć znacznie większą liczbę kuracjuszy, czyli cena świadczeń jest niższa. Ale najgorsze, że NFZ narzucił nam pacjentów z odległych rejonów Polski, którzy - w naszej ocenie - do nas nie dojadą. Na jakiej podstawie uznał, że mamy przyjąć 300 kuracjuszy z Podlaskiego, choć z tych okolic nigdy nie przyjeżdżało tu zbyt wielu ludzi? - pyta Mieczysław Michalik, dyrektor ds. ekonomicznych Uzdrowiska Wysowa SA.

Pierwsze efekty centralnego rozdzielnictwa już są - w styczniu przyjechało tutaj tylko 60 proc. zaplanowanych przez NFZ pacjentów, co oznacza, że wiele miejsc jest niewykorzystanych i sanatorium otrzyma z NFZ tylko 60 proc. kwoty zakontraktowanej na styczeń.

Jeszcze gorzej jest w Szczawnicy, gdzie kontrakt, jaki otrzymało Przedsiębiorstwo Uzdrowisk Szczawnica SA, jest niższy od ubiegłorocznego o około 20 proc. - Kompletnie nie rozumiemy decyzji NFZ co do usług ambulatoryjnych. Wśród przydzielonych nam pacjentów do takiego leczenia przeważają mieszkańcy z Podlaskiego i Zachodniopomorskiego, dla których taka usługa jest bardzo droga. U nas korzystaliby tylko z zabiegów, natomiast sami musieliby zapłacić za podróż, wynajęcie mieszkania i wyżywienie. Ile osób będzie na to stać? - pyta prezes Antoni Sławik.

Zespół Uzdrowisk SA - w gestii którego znajduje się podziemne sanatorium w wielickiej kopalni oraz placówka w Swoszowicach - otrzymał w tym roku wyższy kontrakt, ale ceny za poszczególne świadczenia są znacznie niższe. Prezes Aleksandrze Niżankowskiej sen z powiek spędza również problem lecznictwa ambulatoryjnego: dotąd korzystali z niego przede wszystkim kuracjusze z Małopolski, teraz centrala NFZ przydzieliła - zarówno do Swoszowic, jak i do Wieliczki - przede wszystkich pacjentów z zachodniej i północnej części kraju. - Czy oni tutaj przyjadą? - powątpiewa prezes Niżankowska.

Pełna obaw jest także Krystyna Walendowicz, dyrektor Dziecięcego Szpitala Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnego w Rabce. Nie dość, że NFZ wykupił większą liczbę świadczeń za mniejsze pieniądze, to w rozdzielniku znalazły się w większości dzieci z tych rejonów Polski, które dotąd nie przejawiały zainteresowania ofertą placówki. Efekty? Centrala założyła, że z Podkarpackiego w styczniu do Rabki przyjedzie 30 dzieci, tymczasem z biedą zebrano ich zaledwie 18. - Zupełnie nie rozumiem też, dlaczego wszystkie usługi ambulatoryjne przewidziano dla dzieci z Mazowieckiego - mówi dyrektor Walendowicz.

Zapytaliśmy o to w centrali NFZ, która jednak nie ma wiele do powiedzenia. - Według moich informacji, urzędnicy negocjujący kontrakty z sanatoriami kierowali się danymi z lat ubiegłych - przekonuje Andrzej Troszyński z Biura Prasowego NFZ.

Pozostaje nadzieja, że fundusz zgodzi się z sugestiami dyrektorów i wyrazi zgodę, by - w razie braku chętnych z centralnego rozdzielnika - mogli oni przyjmować tych pacjentów, którzy zechcą przyjechać do wybranego sanatorium.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

Uprawa soi przy wsparciu technologii – ciekawy kierunek dla polskich rolników Ar...

Najnowsze dane GUS pokazały zaskakująco wręcz dobre dane na temat aktywności dew...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę