Wichura zabiła jedną osobę i zniszczyła Sukiennice
Środowe popołudnie krakowianie długo będą pamiętać jako prawdziwy sądny dzień. Ok. godziny 16.30 nad miastem przeszła kilkunastominutowa burza, której skutki okazały się dramatyczne. Co prawda deszcz i grad nie wyrządziły większych szkód, za to poprzedzający je silny wiatr, a właściwie huragan stał się przyczyną tragedii. Po burzy, na dyżur pogotowia zgłosiło się wiele osób, które zostały poranione przez spadające gałęzie. Poważniejsze rany odniosło 6 osób, w tym matka z dwójką dzieci, jadąca samochodem przez ul. Reymonta - samochód został przygnieciony przez drzewo. Ranny, tym razem z powodu nieuwagi kierowcy został także policjant kierujący ruchem na zablokowanej przez tramwaj ul. Dunajewskiego. Wieczorem w szpitalu zmarła starsza kobieta, która doznała obrażeń głowy w przygniecionym samochodzie.
Dokuczliwe i kosztowne okazały się inne skutki wichury, a mianowicie całkowita dezorganizacja ruchu w mieście z powodu zawalonych konarami ulic, zerwanych linii tramwajowych, zniszczonych samochodów. Poważną stratą jest zniszczenie zabytkowej attyki na Sukiennicach. Jakiś czas temu umieszczono tam ogromną reklamę kawy "Tchibo"; w ten sposób miasto zamierzało zarobić na remont zabytku. Wichura zerwała olbrzymią płachtę materiału, która spadając pociągnęła za sobą renesansową attykę wraz ze słynnymi maszkaronami. Jak to zwykle u nas bywa, okazuje się, że niezmiernie trudno znaleźć osoby odpowiedzialne za powstałą sytuację. Do winy nie przyznaje się ani Wojewódzki Konserwator Zabytków Andrzej Gaczoł (" nie pytano mnie o zdanie w sprawie zawieszenia reklamy"), ani plastyk miejski Jacek Stokłosa ("jestem odpowiedzialny tylko za graficzną stronę reklamy). Wygląda więc na to, że żaden z tych panów przez kilka ostatnich tygodni nie pojawił się na krakowskim Rynku... Za to władze miasta zapowiadają ustami wiceprezydent Teresy Starmach "wyciągnięcie konsekwencji wobec tych, którzy reklamę zamontowali".