No i się doigrał! Postrach kierowców, który napsuł im mnóstwo krwi i niejednego wpędził w finansowe kłopoty trafi na „ławę oskarżonych”. Chodzi o... fotoradar! Sędziowie mają rozstrzygnąć, czy działa legalnie i czy nie łamie naszych praw gwarantowanych przez konstytucję - pisze FAKT.pl. A jeśli sąd zabroni fotoradarów, to piraci drogowi będą bezkarni?!
To pierwsza taka sprawa w Polsce. „Oskarżony” jest powszechnie znany i nielubiany. Nie tylko przez drogowych piratów. Gdy zapanowało szaleństwo ustawiania wszędzie fotoradarów – traktowanych często przez władze jako maszynki do zarabiania pieniędzy, a nie zapewnienia na drogach bezpieczeństwa – zaczęły one budzić niechęć także u kierowców, którzy starają się nie łamać przepisów.
Dlaczego fotoradary miałyby działać bezprawnie? Główny zarzut dotyczy postępowania policji, która zmusza sfotografowanych, by sami się oskarżali. Mają potwierdzać, że to oni są na zdjęciu, choć prawo jasno stanowi, że można odmówić zeznań, które nas obciążają.
– Przepisy drogowe nakazują obywatelowi zeznawać na własną niekorzyść, co stanowi pogwałcenie jego prawa do obrony – tłumaczy Mecenas, który w tej sprawie wystąpił do warszawskiego sądu. Chce, by przepisami zajął się Trybunał Konstytucyjny i częściowo je unieważnił. – Przepis, który nakazuje właścicielowi auta ujawnienie, kto nim kierował w określonym czasie, ogranicza prawo do ochrony prywatności i nakazuje obywatelom ujawnić swoje dane osobowe – dodaje mecenas. Zwraca uwagę, że właściciel może nie pamiętać albo nie wiedzieć, kto z rodziny czy znajomych wziął od niego auto konkretnego dnia i o konkretnej godzinie.
Policji te argumenty nie przekonują. A opornych, którzy nie chcą się przyznać, że to ich przyłapał fotoradar, proponuje karać.
– Problem rozwiązałaby kara administracyjna nakładana na właściciela samochodu, który dokładnie wie, kto prowadzi jego samochód. Tak uczyniono we Francji czy Szwecji, gdzie spadek wypadków i wykroczeń były bardzo znaczące – uważa insp. Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji.
Najważniejszy jednak argument to bezpieczeństwo. – Jeśli fotoradary stawia się w miejscach, gdzie dochodziło do wielu wypadków i łamano przepisy, to ma to sens – mówi z przekonaniem Sokołowski. Powołuje się na policyjne analizy, według których liczba wypadków w miejscach, w których ustawiono fotoradary, spadła aż o 60 proc. Bo jak skutecznie wyłapywać szaleńców, którzy pędzą po drogach i narażają nasze bezpieczeństwo, jeśli nie dzięki fotoradarom?!
8989640
1