Niewykluczone, że Krzysztof Jurgiel szybko wróci do państwowej administracji. Były minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel poświecił się pracy partyjnej. Na osłodę odejścia z rządowego stanowiska koledzy z PiS podarowali mu stanowisko wiceprzewodniczącego klubu parlamentarnego tej partii.
Według bliskich współpracowników Jurgiela taka sytuacja go jednak nie satysfakcjonuje. - On lubi czuć, że ma na coś wpływ - podkreśla jeden z byłych współpracowników ministra. Najpierw pojawiła się informacja, że Krzysztof Jurgiel zabiega o stanowisko głównego geodety kraju. Ma zresztą odpowiednie kwalifikacje zawodowe. Nim został politykiem, przez blisko dziesięć lat pracował jako geodeta w Białymstoku.
Teraz wróciłby do tej pracy, ale jako główny geodeta kraju w randze podsekretarza stanu. Na stanowisko zajmowane przez weterana PZPR Jerzego Albina został ogłoszony konkurs.
Jurgiel ma jednak konkurenta z Samoobrony. Według współpracowników byłego ministra to oraz niewielki prestiż związany z tą posadą sprawiły, że przestał się nią interesować.
- Tego rodzaju spekulacje to gierki mediów, w których nie zamierzam uczestniczyć - stwierdził krótko znany z niechęci do "Gazety" Jurgiel.
W odwodzie jest jeszcze inna posada - doradca do spraw rolnictwa w Kancelarii Prezydenta. W staraniach o nowe miejsce pracy wspierają byłego ministra rolnictwa jego partyjni koledzy z województwa podlaskiego. Oficjalnie żaden z nich tego nie potwierdza, ale chodzi głównie o to, by utrzymać Jurgiela z dala od Podlaskiego i od ewentualnego kandydowania na stanowisko prezydenta Białegostoku. Tam popularny na Podlasiu polityk nie dałby szans konkurencji. Również z własnego ugrupowania.