Przez mroźną zimę na wielu płytkich jeziorach doszło do zjawiska zwanego przyduchą. Dochodzi do niego, gdy gruby na 50-70 centymetrów lód blokuje dopływ tlenu. Duszą się szczupaki, płocie, okonie, liny i sandacze.
Oprócz ryb jednorocznych giną też te, które mają długie cykle rozwoju, np. węgorze nadające się do jedzenia po minimum siedmiu latach. Po tej zimie trzeba będzie jeziora zarybiać na nowo.
- Ostatnio tak źle było w 1996 roku. Strat finansowych i przyrodniczych tegorocznej przyduchy nie można na razie oszacować. Kiedy lód stopnieje, będzie widać, ile ryb padło - mówi dr Tomasz Czarkowski, ichtiolog z Kampanii Mazurskiej Pasym.
Gospodarstwa rybackie spodziewają się, że skutki przyduchy będą odczuwać przez najbliższe trzy lata. - Wędkarze nie będą mieli po co przyjeżdżać, nie będzie dochodów ze sprzedaży ryb - przewiduje Robert Stabiński, dyrektor Polskiego Związku Wędkarskiego Gospodarstwa Rybackiego w Suwałkach. Rybacy spodziewają się, że na Warmii i Mazurach przyducha dotknęła większość ryb.