Nawet sześć tysięcy pracowników przetwórni ryb może stracić pracę po wejściu Polski do Unii Europejskiej.
O zagrożeniach dla branży rybnej mówiono podczas konferencji towarzyszącej słupskiemu Świętu Ryby. Przerażającą wizję przedstawił m.in. prof. Piotr Bykowski z Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni. Jak powiedział tylko 54 z 329 naszych przetwórni ryb uzyskało prawo eksportu swoich wyborów do Unii Europejskiej, a aż 140 zakładów nie ma funduszy, aby sprostać unijnym standardom. Jeśli przez najbliższy rok nic nie zrobimy, to sami doprowadzimy do ich upadku - zapowiadał Bykowski. Chcemy rozmawiać z głównym weterynarzem kraju, aby umożliwić im produkcję o obniżonych standardach.
Prezes Krajowej Izby Rybackiej Maciej Dlouhy ostrzega, że może dojść do rewolucji. Nadgorliwość urzędników, rozdrobnienie branży i brak istotnych przepisów w sprawie kasacji kutrów i osłon dla rybaków budzą coraz większe niezadowolenie - ostrzegał prezes Dlouhy. Już teraz, wskutek niekorzystnych rozwiązań prawnych przegrywamy konkurencję na rynku z tanimi rybami z importu. Jego zdaniem w wyniku nieprofesjonalnie prowadzonych negocjacji akcesyjnych z Unią Europejską nikt nie wie, jaka będzie przyszłość branży. Obawiał się też, że polscy rybacy nie będą mogli skorzystać z unijnych funduszy strukturalnych.
Do fali krytyki przyłączyła się również prof. Jolanta Zieziula z Akademii Rolniczej w Szczecinie. Według niej błędem było dopuszczenie do dezintegracji polskiej gospodarki rybnej. Od lat dziewięćdziesiątych panuje u nas filozofia "ratuj się, kto może" - mówiła. Tymczasem w najbardziej rozwiniętych krajach wszystko jest zorganizowane, a własny surowiec wykorzystuje się w kraju. Jedynie nadmiar sprzedaje się na inne rynki. Niestety, nie dbaliśmy o polską rację stanu. Zdaniem profesor Zieziuli trzeba rozwijać przechowalnictwo, aby można było sterować popytem i podażą ryb, a nie podlegać sezonowym wahaniom.
Słowa krytyki padały jednak nieco w próżnię, bo na seminarium nie pojawili przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa, któremu podlega rybołówstwo. Przyjechał natomiast Witold Górski, wiceminister infrastruktury, który ubolewał, że nie ma całościowego wpływu na rybołówstwo, bo teraz jest ono w gestii kilku resortów.