Nielegalne połowy owoców morza - przekraczanie kwot, poławianie na niedozwolonych akwenach i w niedozwolonych okresach - powoduje w skali globalnej straty rzędu 10-23 miliardów dolarów - uważa organizacja Oceana, która posługuje się pojęciem "rybne piractwo".
W opublikowanym w środę raporcie ta organizacja non-profit z siedzibą w Waszyngtonie zwróciła uwagę, że kradzione owoce morza są sprzedawane na czarnym rynku, więc ekonomiczne konsekwencje tego procederu trudno oszacować. Przeanalizowano więc informacje o połowach, przekazywane przez poszczególne kraje do ONZ i porównano je z danymi na temat sprzedaży owoców morza na różnych rynkach światowych.
Różnica ilościowa pozwoliła oszacować skalę "rybnego piractwa", które administracja USA nazywa "jednym z najpoważniejszych zagrożeń dla miejsc pracy w amerykańskim sektorze połowowym i w społecznościach rybackich". Oceana szacuje, że nielegalne połowy i czarnorynkowy handel owocami morza zagrażają w skali globalnej 260 milionom miejsc pracy związanych z rybołówstwem morskim.
W raporcie napisano, że na nielegalny handel przypada od 11 mln do 25 mln ton owoców morza, czyli co najmniej 20 proc. globalnych połowów.
Wskazano, że nielegalnie poławiane są przede wszystkim najbardziej kosztowne gatunki, w tym krewetki, fugu (ryby z rodziny rozdymkowatych), homary, uchowce (rodzaj ślimaków morskich), jeżowce. Dane dotyczące handlu płetwami rekina w Hongkongu wskazują, że w rzeczywistości rekinów odławia się trzy do czterech razy więcej niż wykazują oficjalne statystyki.
Nielegalne połowy rosyjskiego łososia czerwonego to od 60 do 90 proc. połowów oficjalnych. Tuńczyka błękitnopłetwego nielegalnie odławia się 5-10 razy więcej niż legalnie.
Kary stanowią często ułamek potencjalnych zysków. W raporcie podano przykład z USA, gdzie za nielegalny połów wart 1 mln USD wymierzono karę wysokości 3,5 tys. USD.