Do oddziału regionalnego Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa (ARiMR) w Szczecinie, wpłynęły do tej pory 42 wnioski dotyczące złomowania kutrów i morskich łodzi rybackich na łączną kwotę 7,9 mln euro.
"Na razie do oddziału nie zgłosił się żaden rybak, który starałby się o modernizację lub zakup nowego sprzętu, czy też o przyznanie środków osłonowych - np. na przekwalifikowanie robotników w związku ze zmianą zakresu działalności" - powiedział dyrektor szczecińskiego oddziału ARiMR Andrzej Bladoszewski.
Na samo złomowanie kutrów w latach 2004-2006 Agencja może przeznaczyć prawie 106 mln euro. W Polsce zarejestrowanych jest obecnie około 1300 kutrów i morskich łodzi rybackich. "Liczymy, że w skali całego kraju (trzy regiony: zachodniopomorskie, pomorskie i warmińsko-mazurskie) zezłomowanych zostanie ponad 200 jednostek" - dodał Bladoszewski.
W Zakładzie Produkcyjno-Usługowo-Handlowym w Nowym Worowie w powiecie drawskim, który zatrudnia 40 osób, powiedziano PAP, że panuje stan wyczekiwania, bo wciąż nie wiadomo, skąd ani ile pieniędzy będzie można uzyskać w związku z koniecznością dostosowania firmy do sanitarnych wymogów UE.
"Wystąpiliśmy o okres przejściowy, wiemy, że musimy inwestować, ale nie mamy na to środków" - powiedział PAP rozmówca. Pytany o opinię na temat grup producenckich skwitował krótko: "Na razie nikt ich nie tworzy".
Pytany o powody wyjaśnił, że w Polsce nie ma takich tradycji, jak na Zachodzie. "Poza tym to nie ta mentalność. Ktoś musiałby tych ludzi skrzyknąć, ustalić zasady działania - jak handlujemy, określić pułap ceny itp. Na razie to każdy z producentów działa sam sobie i po cichu" - dodał.
Współwłaścicielka innej firmy przetwórstwa ryb z powiatu gryfickiego - która z obawy o konkurencję nie zgodziła się na zamieszczenie nazwy spółki ani swojego nazwiska - ocenia, że po wejściu do Unii jest "zdecydowanie gorzej".
"Nie mamy czasu na stopniowe dostosowywanie się do wymogów unijnych, a musimy inwestować. Nikt nas nie pyta czy mamy na to środki. Jesteśmy zbyt młodą firmą, by mieć wystarczający kapitał na inwestycje. To dla nas bardzo duży problem" - mówiła z rozgoryczeniem. Zakład musi dostosować się standardów sanitarnych UE do końca 2005 roku.
Wyjaśniła, że firma stara się o kredyt inwestycyjny na około 4,7 mln złotych. Miałby być przeznaczony na budowę własnej siedziby spełniającej już wymogi stawiane przez UE. Obecnie spółka funkcjonuje w obiektach wynajmowanych. Wniosek kredytowy składa już drugi raz, bo poprzednio bank odmówił kredytowania inwestycji ze względu na zbyt niski kapitał własny. Firma zatrudnia 62 osoby, ale w sezonie zimowym pracowników będzie około 80.
Natomiast Piotr Ciesiołkiewicz z kołobrzeskiej firmy Baltic Fish powiedział, że zakończono już wszystkie prace związane z przystosowaniem do wymogów UE, choć termin mija z końcem 2004 roku. "Papiery są już w Brukseli i czekamy tylko na wpis na rejestru" - dodał. Modernizację przeprowadzono korzystając wyłącznie ze środków własnych. Ciesiołkiewicz nie chciał powiedzieć, jak duże to były kwoty.
Firma nie eksportuje swoich produktów. "Skupiamy się wyłącznie na rynku krajowym i na razie nie zamierzamy przestawiać się na eksport" - podkreślił.
Według Ciesiołkiewicza, wejście naszego kraju do Unii nie miało większego wpływu na działalność firmy. "Tyle tylko, że tak jak my musieliśmy dostosować się do jej standardów, tak zakłady z którymi współpracujemy musiały to zrobić lub będą to robić" - dodał.
Przyznał też, że firma nie rozpatrywała dotychczas możliwości tworzenia grup producenckich, ani nikt im tego nie proponował.