9 tysięcy owiec jest wypasanych w tym sezonie w Bieszczadach i Beskidzie Niskim, m.in. w Smolniku k. Lutowisk, Komańczy, Osławicy, Średnim Wielkim i w Wujskiem. Połowa stad przywędrowała z góralami z Podhala.
W tym roku nie będą działać bacówki w Brzegach Górnych. - Wypasy były tu prowadzone nieprzerwanie przez dwadzieścia lat, ich intensywność doprowadziła do zaniku niektórych gatunków roślin - mówi Wojomir Wojciechowski, dyrektor Bieszczadzkiego Parku Narodowego. - Musimy "dać odpocząć" łąkom i zaobserwować, w jakim zakresie roślinność będzie się odradzać. Nie wykluczam jednak, że w przyszłym roku owce znowu pojawią się w Brzegach.
Z roku na rok bacówek jest mniej. Jeszcze w latach 80. tylko na Podkarpaciu wypasano ok. 45 tys. owiec, obecnie - 9 tysięcy. - Od początku lat 90. sytuacja rolnictwa w tym regionie pogarsza się, prywaciarze wykupili wiele pastwisk i nie pozwalają na wprowadzanie tam owiec - twierdzi Jan Janczy, dyrektor Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu. - Obawiam się, że będzie jeszcze gorzej, w samych Bieszczadach jest coraz więcej terenów ściśle chronionych, gdzie owce nie są dobrze widziane.
Zdaniem Stanisława Kutyny z oddziału ZHOiK w Sanoku, część górali zrezygnowała z prowadzenia bacówek, gdyż nie mogli sobie poradzić z atakującymi owce wilkami. - Nie każdego było stać na zakup szkolonych psów czy zatrudnianie dodatkowych ludzi do pilnowania stad w nocy - tłumaczy. - Wiele wskazuje na to, że prowadzący wypasy będą nadal ponosić straty. Wilków jest coraz więcej, podchodzą do owiec nawet w dzień. Tak było w zeszłym roku, to dlaczego teraz miałoby być inaczej?
W Polsce wypasanych jest obecnie 50 tys. owiec górskich. W ciągu roku (wypas trwa od maja do września) każda z nich daje mleka na około 12 kg surowego owczego sera, czyli bundzu. Żeby uwędzić standartowego oscypka (ok. 0, 8 kg) trzeba zużyć 1,1 kg bundzu.