Od 1 maja 75 mln obywateli z państw akcesyjnych UE zyska prawo do nieograniczonych czasowo pobytów i wiele przywilejów gwarantowanych przez unijne prawa. Jednak nie wszystkie i różne w różnych krajach Piętnastki.
Do niedawna Wielka Brytania zapowiadała, że nie będzie żadnych restrykcji. Pod presją opozycji i opinii publicznej Tony Blair znowu wyhamował i włączył wsteczny bieg. Szczegóły i motywację tego manewru podał w Izbie Gmin minister spraw wewnętrznych David Blunkett. Minister powiedział, że każdy przybywający z krajów nowej Dziesiątki będzie musiał wykazać się ofertą pracy lub udowodnić, że jest w stanie utrzymać się z własnych środków, zanim będzie mógł zarejestrować się jako poszukujący pracy, a także ma podać miejsce planowanego zamieszkania. Te zarządzenia mają umożliwić rejestrację i kontrolę liczby imigrantów i legalności zatrudnienia. Dla przybyszy z Europy wschodniej będzie wydłużony, dotychczas sześciomiesięczny, okres przed nabyciem praw do świadczeń socjalnych, by uniemożliwić świadczeniową turystykę. Tony Blair zapowiedział w wywiadzie radiowym, że ci, którzy nie będą w stanie się utrzymać, mogą zostać wydaleni.
Wielka Brytania potrzebuje imigrantów, by utrzymać wzrost gospodarczy. Imigranci wnoszą do budżetu państwa ponad dwa i pół miliarda funtów rocznie z tytułu płaconych podatków.
Jak wynika z relacji w dzienniku telewizji BBC, w Polsce działają już brytyjskie agencje rekrutujące potencjalnych pracowników wśród lekarzy i wysoko kwalifikowanych robotników budowlanych. Około 600 lekarzy podpisało już wstępne kontrakty. Ci i im podobni nie muszą się niczego obawiać. Dla innych Wielka Brytania może stać się mniej atrakcyjnym krajem niż dotychczas sądzili.