Po prawie 30 latach Józef Ostaszewski z Przejmy Małej w gm. Szypliszki, dowiedział się, że jest właścicielem stumetrowego odcinka kanału. Wcześniej płacił podatki za łąkę, której nie było. Przed czterema dniami rolnik na swojej wodnej "posesji” ustawił szlabany z drewnianych żerdzi. Zamknął w ten sposób jedyny przesmyk łączący jeziora Szelment Wielki i Mały.
- Teraz urzędnicy przyjdą do mnie w łaskę albo nawet jeden kajak tędy nie
przepłynie - do zdjęcia Ostaszewski pozuje z postawnym wilczurem, który
ponoć jest wprawdzie łagodny z natury, ale skrupulatnie wykonuje polecenia
pana.
Prostowanie koryta
Rolnik z Przejmy,
właściciel 22-hektarowego gospodarstwa, nadal tkwiłby w nieświadomości i
pokornie płaciłby podatki, gdyby nie zabiegał o dofinansowanie ze środków Unii
Europejskiej.
- A do tego potrzebny jest wyrys z mapy geodezyjnej.
To ja do Suwałk, biorę papier i własnym oczom nie wierzę. Żadnego kanału nie ma,
tylko w tym miejscu moja łąka. Gdzie ta łąka? Od trzydziestu lat nikt jej nie
widział - Ostaszewski swoją opowieść wzbogaca kilkoma
przekleństwami.
Mniej więcej przed trzydziestoma laty zapadła decyzja o
prostowaniu koryta rzeczki łączącej oba Szelmenty. Przez łąkę Ostaszewskich
przekopano nowy kanał. Nie sposób już dzisiaj ustalić, czy częściowe
wywłaszczenie odbyło się zgodnie z prawem. Zmian jednak nie uwzględniono na
geodezyjnych mapach. W rezultacie rolnik cały czas płacił podatki za teren (ok.
17 arów), który formalnie należał do skarbu państwa. W ten sposób do tej pory
Ostaszewski stracił, jak sam szacuje, ok. 900 zł. Gdyby jednak zamiast kanału
była łąka, zbierałby siano. Mniej więcej dwie bele rocznie wartości obecnych 300
zł, czyli urzędnicy za swoją głupotę powinni dopłacić mu 9 tys.
zł.
Jacy urzędnicy?
- Tak, znam sprawę, ale
my nie jesteśmy stroną w tym konflikcie. Roszczenia rolnika dotyczą raczej
skarbu państwa a nie samorządu - mówi Ewa Kleszczewska, sekretarz gminy w
Szypliszkach.
Formalnie spornym kanałem zarządza obecnie Wojewódzki
Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych w Białymstoku. Tadeusz Wyszkowski, jego
wicedyrektor, przyznaje: - Rzeczywiście sytuacja jest skomplikowana. W
przeszłości ktoś popełnił błędy, rolnik ma dużo racji i trzeba poszukać jakiegoś
kompromisu.
Zdaniem Wyszkowskiego, zawinili prawdopodobnie geodeci,
którzy zza biurka sporządzali mapy okolic Przejmy Małej i nie zauważyli nowego
kanału. Stąd nadal w kartograficznych dokumentach przesmyk pomiędzy jeziorami
wygląda jak trzydzieści lat wcześniej.
- Poniesione straty trzeba w
jakiś sposób zrekompensować. Może wójt zastosuje panu Ostaszewskiemu ulgi w
podatkach? - zastanawia się dyrektor. - Jest też możliwość przekazania
rolnikowi zasypanego starorzecza, które nadal, sprawdzałem, należy do skarbu
państwa.
Pięć wywrotek żwiru
- Jakie
starorzecze? Przecież już sprzedane, nawet trawa zasiana - mieszkańcy
Przejmy Małej twierdzą, że sąsiadujący z kanałem kawałek ziemi kupił właściciel
pobliskiej daczy. - Będą go wywłaszczać?
Ostaszewski proponuje,
że swój odcinek kanału odsprzeda skarbowi państwa po cenach rynkowych. Niech
rzeczoznawca wyliczy, ile kosztuje 17-arowy akwen w turystycznie atrakcyjnej
okolicy.
- A jak nie, to i szlabany zostaną, i mogę wrzucić do kanału
z pięć wywrotek żwiru. Woda przepłynie, ale żadna łódka się nie przeciśnie. Do
lata już niedaleko - przypomina.
- A ja uprzedzam, że możemy
przestać interesować się sprawą, bo tam nie ma żadnych urządzeń
melioracyjnych - replikuje T. Wyszkowski.
Na najbliższy piątek w
Przejmie Małej zaplanowano wizję lokalną z udziałem zainteresowanego,
samorządowców i przedstawicieli Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń
Wodnych.