Akumulatory do starych ciągników i kombajnów sprzedają się wręcz na pniu. Ich producenci szacują, że sprzedaż baterii na terenach wiejskich wzrosła o około 30 - 40 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem.
- W porównaniu z poprzednią wiosną czy latem sprzedaż akumulatorów na terenach wiejskich bardzo skoczyła - przyznaje Mariusz Dymek, dyrektor marketingu w spółce Jenox Akumulatory z Chodzieży. Dodaje, że zakupy na terenach wiejskich zawsze rosły wiosną, ale tegoroczna sprzedaż jest wyjątkowa, bo zwiększył się też popyt na akumulatory sześciowoltowe, stosowane niemal wyłącznie w kilkudziesięcioletnich Ursusach. Świadczy to jego zdaniem o tym, że rolnicy uzyskali nieco więcej pieniędzy i uznali, że stać ich na to, aby nie doładowywać starych akumulatorów co noc lub uruchamiać pojazdu "na pych".
Innym wytłumaczeniem może być zwiększony import maszyn rolniczych z zagranicy, ale wiarygodnych informacji na ten temat brak, gdyż rejestrowane muszą być tylko ciągniki.
Także Krzysztof Paulus, wiceprezes fabryki ZAP Sznajder z Piastowa pod Warszawą, przyznaje, że w jego firmie widać wyraźny wzrost popytu na akumulatory sześcio- i dwunastowoltowe, produkowane z myślą o zastosowaniu w ciągnikach, kombajnach i specjalistycznych maszynach ogrodniczych i sadowniczych. Takie baterie są sprzedawane tylko jako części zamienne i wyłącznie w kraju, na eksport trafia około 0,5 proc. Według prezesa Paulusa, przez cztery miesiące tego roku popyt na akumulatory rolnicze był o prawie 50 proc. większy niż w tym samym okresie 2006 roku. To powinno zaowocować rocznym wzrostem produkcji akumulatorów do 1,3 mln sztuk (o 16 proc.)
Jedynie poznańska Centra, największy w Polsce producent akumulatorów, nie zauważała wzrostu sprzedaży akumulatorów na terenach rolniczych, ale jak wyjaśnił Jarosław Nastazik, dyrektor marketingu spółki, podstawę oferty stanowią jednostki do samochodów i motocykli.
7554702
1