Za kilka dni ruszają żniwa. Do skoszenia jest blisko 8,1 mln ha pól. Szefowie Wielkopolskiej Izby Rolniczej, gdzie uprawia się najwięcej zbóż w kraju zbóż, bo blisko 20 proc., mówią wprost: rolników czeka w tym roku dramat.
Bogdan Wlekły z wielkopolskiej wsi Jędrzejewo uprawia 120 ha ziemi. Aż 70 ha to pszenica. Obsiał dużo, bo skusiła go zapowiadana unijna cena interwencyjnego skupu - od listopada będzie to 101 euro za tonę, czyli ok. 415 zł. Dziś już wie, że to błąd. Stracę bardzo dużo. Nie tyle z powodu suszy, co niekorzystnych warunków integracji z Unią – mówi.
Dlaczego straci? Bo nie może czekać na pieniądze aż do końca roku. Mam do spłacenia kredyty zaciągnięte na siew i muszę mieć gotówkę już w sierpniu – mówi. Ale cena w czasie żniw (ok. 320 zł za tonę) nie pokryje nawet kosztów zasiewu i nawożenia. Wlekły spodziewa się, że zbierze ok. 500 ton, po blisko 7 ton z hektara.
W Wielkopolsce na 120 tys. rolników aż 70 proc. żyje z uprawy zbóż. Zdaniem Romualda Buczkowskiego z Wielkopolskiej Izby Rolniczej większość z nich będzie musiała sprzedać zboże po niskiej cenie, by spłacić najpilniejsze długi. Podobne straty poniosą chłopi z województw Kujawsko-Pomorskiego, Dolnośląskiego i Zachodniopomorskiego. Najgorzej będą mieli ci, którzy pola obsiali żytem. Bo w Unii nie ma cen interwencyjnych na żyto – wyjaśnia Jan Krzysztof Ardanowski, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych. A ponieważ w Europie jest duża nadwyżka z ubiegłego roku, cena spadła z 310 zł nawet do 180 zł za tonę.
Według szacunków GUS w Polsce jest dziś do zebrania 24,5-25,6 mln ton zbóż, o blisko 8 proc. mniej niż rok temu. Ale może być jeszcze mniej z powodu suszy. Spadku cen zbóż, jaki nastąpił po wejściu do Unii, i tegorocznych plonów nie wyrówna im 500 zł do hektara z dopłat bezpośrednich. Na stronie internetowej Wielkopolska Izba Rolnicza podaje, że na każdym hektarze producenci zbóż tracą dziś 914 zł. Składają się na to wysokie koszty orki, bronowania, siewu, nawożenia, pracy kombajnu, środków ochrony roślin, zwózki słomy oraz pracy ludzi. To wina nierównych warunków integracji. Dostaliśmy ok. 50 proc. tego, co farmer na zachodzie. To ledwo starcza na paliwa i nawozy, które od ub. roku. poszły w górę o 35 proc. – liczy Bogdan Wlekły. Poza tym dopłaty będą wypłacane od grudnia, a rolnikom pieniądze na spłatę kredytów będą potrzebne wcześniej.
Najgorzej mają ci, którzy zbiorą poniżej 80 ton, bo poniżej tego minimum nie ma skupu interwencyjnego po 101 euro za tonę. A ludzie nie chcą się zrzeszać, bo mają złe doświadczenia z PGR-ów. Zresztą mieszanych odmian skupy też nie przyjmują – wyjaśnia Romuald Buczkowski.
Unijne blokady
Jan Krzysztof Ardanowski z Krajowej Izby Rolniczej twierdzi, że na polskiej wsi wrze. Jeśli szybko nie uporządkuje się sytuacji, dojdzie do niekontrolowanych akcji. Jeśli ludziom puszczą nerwy, będą blokować drogi, okupować budynki rządowe, może dojść do zamieszek – przestrzega.
Pierwsze mogą nastąpić już dzisiaj - Związek Zawodowy Rolników "Ojczyzna" zapowiedział blokady dróg w ponad 30 miejscach w kraju między godz. 10 a 11. Rolnicy chcą, by rząd opróżnił magazyny zbożowe poprzez wydanie decyzji eksportowych. Zwierz zapowiada, że jeśli blokady nie odniosą skutku, nastąpi eskalacja protestu.
Wielkopolska Izba razem z centralą w Warszawie domaga się od ministra rolnictwa natychmiastowych zmian w Brukseli. Ardanowski na ostatnim posiedzeniu Rady Konsultacyjnej ds. rolnych przy premierze apelował o natychmiastową zmianę unijnych przepisów, przestrzegając przez protestami. Chodzi o przyspieszenie interwencyjnego skupu. Powinien rozpocząć się już 1 września, bo wtedy ceny by się urealniły, już w sierpniu zbliżając do gwarantowanych 101 euro. Po prostu pośrednicy musieliby podnieść natychmiast ceny skupu do ok. 400 zł, by rolnik mający perspektywę pewnego zarobku zdecydował się sprzedać ziarno nieco taniej, tuż po skoszeniu. Trzeba też zmniejszyć limit unijnego skupu z 80 do 20 ton. I przyspieszyć wypłatę tegorocznych dopłat – wylicza Romuald Buczkowski. Pod jego propozycją podpisało się 180 wielkopolskich wójtów i burmistrzów.
Buczkowski dodaje, że przed integracją chłopi w czasie żniw mogli łatwo wymusić na rządzie korzystne zmiany. Czy zmiana unijnego prawa jest możliwa? Buczkowski: Nigdzie nie jest napisane, że odstępstwa są zabronione. Przepisy trzeba więc szybko zmienić, bo chłopi wezmą się za stare, sprawdzone metody, czyli protesty – mówi.
Ale minister rolnictwa Jerzy Pilarczyk uważa, że informacje o złych nastrojach na wsi są przesadzone. Jego zdaniem to raczej "kampania wyborcza niektórych działaczy" (Ardanowski to jeden z kandydatów do fotela ministra rolnictwa w przyszłym rządzie). Zapowiada jednak, że w najbliższy czwartek na posiedzeniu komitetu zarządzającego ds. zbóż w Brukseli polscy przedstawiciele złożą wnioski o przyspieszenie skupu i wypłatę dopłat.
Gdzie to przechować?
Kolejny kłopot to magazyny. Unia do dziś nie zdołała ich opróżnić po zeszłorocznych obfitych plonach. Z ok. 60 mln ton jakie zostały w unijnych zapasach, w Polsce do elewatorów trafiło ok. miliona ton - z tego zdołaliśmy wyeksportować ledwie 75 tys. ton.
Szef izb rolniczych alarmuje, że bez szybkiego opróżnienia magazynów będą kłopoty z przechowaniem tegorocznych zbiorów. Do tego obawia się, że tanie zboża nakręcą kolejny kłopot - "świńską górkę". - Rolnicy będą zbożem karmili prosiaki, co w końcu roku może doprowadzić do nadmiaru trzody. A w konsekwencji do drastycznego spadku cen, bo skup świń w Unii też nie podlega interwencji. Cena może spaść z obecnych 3,80 zł za kg do 1,80 zł i znów zadłużyć rolnika.
Zdaniem ministra Pilarczyka problem powierzchni magazynowej jest rozdmuchany. Co tydzień odbywają się też przetargi na zwolnienie magazynów, bo dostaliśmy zgodę na sprzedaż na zewnątrz Unii 350 tys. ton. Co prawda ostatni nie został rozstrzygnięty, bo oferowana cena 90 euro za tonę pszenicy była za niska, ale wierzymy się uda – mówi minister
Co się stanie, jeśli w przyszłym tygodniu nie zapadną decyzje korzystne dla polskich chłopów? - Nie biorę pod uwagę żadnego czarnego scenariusza. Problemy trzeba rozwiązywać, a nie nimi straszyć - mówi minister.