Słaby złoty bije rolników po kieszeni podwójnie. Dostają dopłaty unijne przeliczone po kursie 3,39 zł za euro. A przez mocne euro ceny m.in. nawozów, środków ochrony roślin szybują w górę.
Wiesław Gryn, rolnik z Zamojszczyzny, ma 360 hektarów. Uprawia zboże, rzepak i kukurydzę. Codziennie sprawdza, czy już przyszły dopłaty unijne. - Każdy dzień zwłoki jest zabójczy. Przez euro ceny nawozów, oprysków, środków do uprawy roślin idą ostro w górę - mówi i dodaje: - Trzeba się spieszyć z zakupami. Nie wiem, jak sobie poradzą rolnicy, którzy dostaną dopłaty w marcu czy kwietniu.
Gryn wziął kredyt, żeby jak najszybciej kupić nawozy. Rolnicy już alarmują, że w tym roku będą mieć problem z ich zakupami. - Dostaniemy dużo mniej pieniędzy z dopłat niż się spodziewaliśmy - mówi Gryn.
Wysokość dopłat zależy od kursu euro. Średni kurs ustala w ostatni dzień września Europejski Bank Centralny. Rolnicy dostają więc dopłaty po kursie 3,39 zł za euro.
Robert Szymański, właściciel ponad 400-hektarowego gospodarstwa z Zamojszczyzny, załamuje ręce. Zamówił ciągnik, który jest rozliczany w euro. Kilka miesięcy temu liczył, że zakup sfinansuje unijnymi dopłatami, tylko że przez mocne euro będzie musiał znaleźć dodatkowo prawie 200 tys. zł.
- Takie są przepisy. Nie mamy żadnego wpływu na kurs. Możemy tylko współczuć rolnikom - tłumaczy Paweł Wojcieszak z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Agencja ma czas na wypłacenie pieniędzy rolnikom do końca czerwca. Na razie dopłaty bezpośrednie za 2008 r. dostało ponad 1,1 mln rolników, czyli prawie 80 proc. Ci, którzy mają zaledwie hektar czy dwa, dostają przeważnie kilkaset złotych, rekordziści posiadający największe gospodarstwa - nawet kilka milionów. Agencja wypłaciła blisko 5,8 mld zł. Cała pula na dopłaty obszarowe to 9,3 mld zł.
Podstawowa dopłata do jednego hektara za 2008 rok to 339,31 zł za hektar. Rok wcześniej było to 301,54 zł. Tylko że ten wzrost jest przede wszystkim zasługą tego, że co roku Unia przeznacza coraz wyższą pulę na dopłaty dla polskich rolników. Za 2004 r. było to 25 proc. tego, co dostawali rolnicy w starej Unii, 2005 - 30 proc., 2006 - 35 proc., 2007 - 40 proc. Od 2008 r. wskaźniki wzrastają o 10 proc. rocznie, tak by w 2013 r. poziom dopłat na zachodzie UE i u nas się wyrównał. - Co z tego, skoro ten wzrost zjada nam słabnący kurs złotego - burzą się rolnicy.
- Siła nabywcza dopłat drastycznie spada. Można za nie kupić coraz mniej potrzebnych środków - mówi Zbigniew Kaszuba, szef Federacji Krajowych Producentów Zbóż, który sam jest właścicielem 180-hektarowego gospodarstwa na Pomorzu. Przekonuje, że choć wszyscy twierdzą, że wsparcie dla rolników rośnie, to okazuje się, że od trzech lat właściwie nic się nie zmienia.
Dlatego rolnicy coraz głośniej domagają się wprowadzenia w Polsce euro. - I to jak najszybciej, bez zbędnego oglądania się - mówi Kaszuba. - Teraz nie ma już znaczenia, jak ciężko pracuje rolnik, jaką technologię wprowadza. Może się zaharować na śmierć, a i tak nie będzie żadną konkurencją dla zachodnich rolników.
- Nie chodzi o to, żebyśmy mieli na futra dla żon. Chcemy tylko, żebyśmy mieli równe szanse z rolnikami ze starej Unii - tłumaczy Gryn.
Również Krajowy Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych nie ma wątpliwości, że trzeba jak najszybciej wprowadzić euro. - To byłoby zbawienne rozwiązanie - mówi prezes związku Władysław Serafin.
Podobnego zdania są eksperci. Dzięki wejściu Polski do strefy euro zniknęłoby ryzyko kursowe. Zdaniem prof. Jerzego Wilkina, ekonomisty z Uniwersytetu Warszawskiego specjalizującego się w sprawach rolnych, obecna sytuacja jest dodatkowym argument za jak najszybszym wprowadzeniem euro w Polsce.
Wtóruje mu prof. Katarzyna Duczkowska-Małysz, ekspert ekonomiki rolnictwa z SGH: - Coraz więcej ludzi, nie tylko rolników, ale także przedsiębiorców przekonuje się do euro. Nie można tego odkładać.
Opowiada się za tym już nawet PSL. Szef klubu PSL Stanisław Żelichowski deklaruje: - Jesteśmy za jak najszybszym wejściem do strefy euro.
Jednak obecnie Krajowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych zapowiada wystąpienie do rządu o wyrównanie dla rolników. Uważa, że kurs, po którym wyliczane są dopłaty, powinien być co najmniej 50 gr wyższy. Według prof. Duczkowskiej-Małysz takie wyrównanie nie rozwiąże problemów rolników. - Trzeba przejrzeć umowę między rządem a Komisją Europejską i sprawdzić, czy jest możliwość skorygowania zapisów tak, żeby zostały zmienione zasady ustalania kursu euro dla dopłat. Warto także rozważyć wypłacanie ich w euro. Tym sposobem nie byłoby problemu z niekorzystnym dla nich kursem.
Jak wyjaśnia resort rolnictwa, żeby zmienić przepisy dotyczące kursu wymiany euro, trzeba by zmodyfikować unijne rozporządzenie. To jest możliwe, ale tylko teoretycznie. Bo najpierw Komisja Europejska musiałaby przygotować projekt odpowiedniej nowelizacji, a potem Polska musiałaby przekonać pozostałych 26 państw Unii (i Parlament Europejski) do jej wprowadzenia w życie. Cały proces potrwałby przynajmniej dwa-trzy lata.
8230511
1