Tylko połowa podkarpackich rolników skorzystała do tej pory z bezpłatnych szkoleń, które mają ich nauczyć jak starać się o unijne dopłaty. Już teraz wiadomo, że nie uda się dotrzeć do wszystkich. A czasu jest mało. Dziś podsumowano przygotowania podkarpackiego rolnictwa do integracji z Unią Europejską. Wniosek był jeden: trzeba ostro wziąć się do pracy.
Największa w regionie grupa producencka, skupiająca prawie 3 tysiące plantatorów tytoniu, kończy kompletowanie niezbędnych dokumentów. Jest gotowa na wejście do Unii i bardzo liczy na dopłaty. Większość podkarpackich rolników – niestety - mniej optymistycznie patrzy na swoją przyszłość w Unii.
Pan Ferdynand Ceglarz rolnik z Nosówki koło Rzeszowa choć sam wziął udział w dwóch szkoleniach twierdzi, że ciągle za mało jest informacji na ten temat. Do tej pory w regionie odbyło się już ponad 3 tysiące szkoleń dla rolników - 70% ze wszystkich zaplanowanych. I choć zainteresowanie udziałem w nich wzrasta ciągle nie jest dobrze. Rolnicy mają problemy z identyfikacją działek i z wypełnianiem kolejnych formularzy. Do tej pory na szkolenia trafiło około 50% podkarpackich rolników. Teraz główne zadanie to dotarcie do pozostałych. Sposobem ma być zwiększenie liczby osób, które z niezbędną pomocą pojawią się w domach rolników. Już teraz do takiej pracy przygotowuje się 150 wytypowanych przez urząd pracy bezrobotnych z dyplomami wyższych studiów rolniczych.
Czasu jest coraz mniej. A spóźnienie może podkarpackich rolników dużo kosztować. Tylko w tym roku w ramach tak zwanych dopłat bezpośrednich może trafić ponad 200 milionów zł. Ile z tych pieniędzy rzeczywiście dotrze do rolników zależy teraz już tylko od nich samych.