Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa zapowiedziała właśnie, że od 30 czerwca będzie przyjmować wnioski o renty strukturalne. W poprzednim roku przyjmowanie wniosków trwało krótko, a chętnych było wielu. Dlatego nie wszyscy, którzy osiągnęli odpowiedni wiek mogli otrzymać to wsparcie. A uciekający czas to uciekające pieniądze.
W PROW 2007 – 2013 renty takie można otrzymywać tylko do ukończenia 65 roku życia. Inaczej było w edycji 2004 – 2006. Wtedy renty strukturalne przyznawano na 10 lat, niezależnie od tego, kiedy rolnik złożył wniosek. Teraz są one również dużo niższe niż w poprzedniej edycji. Ci, którzy składali wnioski w 2007 roku ( już według nowych zasad) bardzo na to narzekali. Właściwie wszystkie warunki są obecnie mniej korzystne. Np. gospodarstwo można przekazać wyłącznie na trwale (wcześniej możliwa była dzierżawa).
Podwyższona została wymagana, minimalna powierzchnia przekazywanego gruntu. A specjalny dodatek można otrzymać, tylko wówczas, gdy przekaże się minimum 10 hektarów osobie poniżej 40 roku życia. Są również wymagania w stosunku do następców, np. kwalifikacje rolnicze.
Nowe zasady (a w szczególności niższe renty) miały zwiększyć liczbę rolników, którzy mogliby z nich skorzystać. Stało się inaczej, ponieważ w efekcie trudniły rolnikom dostęp do unijnych pieniędzy. W wielu przypadkach rolnicy rezygnują ze starania się o nie ponieważ bardziej opłaca się prowadzenie gospodarstwa niż pobieranie renty.
Renty miały odmłodzić polską wieś, poprawić strukturę agrarną, ale to oczekiwanie nie ma szans pełnej realizacji. Czy i jak można ułatwić dostęp starszym rolnikom do tych pieniędzy, by renty były nie tylko osłoną socjalną dla wybranych, ale by stały się rzeczywiście tym czynnikiem, który zmienia naszą wieś?
***
Kilka dni temu Sejmowa Komisja Finansów Publicznych zatwierdziła wniosek Ministerstwa Rolnictwa o przesunięcie 60 mln złotych z rezerwy budżetowej na dopłaty do oprocentowania kredytów komercyjnych.
Bankowcy mówią, że to kropla w morzu potrzeb. Bo 60 mln złotych może wystarczyć najwyżej na pół roku. Zainteresowanie kredytami preferencyjnymi jest duże, ponieważ rolnicy chcą modernizować swoje gospodarstwa i rozwijać produkcję. Wprawdzie korzystniejsze byłoby dofinansowanie ze środków unijnych, ale 60 % tych, którzy złożyli wnioski nie ma nie szans.
Nie wiadomo też, kiedy ruszą te działania PROW, na które rolnicy najbardziej czekają. Wielu wychodzi z założenia, że wsparcie z PROW, nawet jeśli zostanie przyznane, może być bardzo kłopotliwe do rozliczenia. Wystarczy, że się coś przeoczy, zagubi, że brakuje jakiejś pieczątki a całe dofinansowanie może przepaść. To spore ryzyko. Poza tym inwestycję taką należy najpierw sfinansować z własnych pieniędzy. A jeśli się ich nie ma, trzeba je gdzieś pożyczyć. Najczęściej w banku. A w takim przypadku możliwy jest tylko wysokooprocentowany kredyt komercyjny, a nie preferencyjny, ponieważ nie można korzystać z podwójnej pomocy publicznej na tę samą inwestycję.
Dlatego często wygodniej jest wziąć kredyt preferencyjny zamiast starać się o PROW. Ale banki nie mogą pomóc rolnikom, bo nie maja limitów na dopłaty do oprocentowania kredytów. Tworzą się więc długie listy oczekujących. Przyznane przez Sejm dofinansowanie wcale ich nie zlikwiduje, bo chętnych na kredyty przybywa.
Dlaczego Ministerstwo Rolnictwa zabiegało o tak mało środków? Jak ma się rozwijać polska wieś skoro państwo nie może jej w tym pomóc? Czy w tym roku będzie jeszcze możliwość zwiększenia dofinansowania do kredytów preferencyjnych?
"Tydzień” już w najbliższą niedzielę, tj. 6 kwietnia, o godz. 11.25 w TVP 1
5757995
1