Rozmowy rybaków protestujących przeciwko rekordowo długiemu (4,5 miesiąca) okresowi ochronnemu na połów dorsza na Bałtyku wschodnim z ministerstwem rolnictwa zakończyły się fiaskiem.
Strony podpisały w czwartek protokół rozbieżności, a minister jednostronnie wprowadza w życie rozporządzenie o rekompensatach za przestój kutrów. Ich wysokość to 4,8-10,8 tys. zł na jednostkę, plus 2052 zł na każdego zatrudnionego pracownika (łącznie 10,9-27,2 tys. zł na armatora). Część wnioskodawców dostanie pieniądze jeszcze w czerwcu, pozostali - w lipcu.
- Należności będą wypłacane w jednej racie - zapowiada minister rolnictwa Jerzy Pilarczyk.
- To pokrywa nasze koszty utrzymania w okresie przestoju najwyżej w 30 proc. - uważa Bogdan Waniewski, prezes Stowarzyszenia Armatorów Rybackich w Kołobrzegu. - Zostaliśmy oszukani, bo na początku maja w Słupsku przedstawiciel ministra podpisał umowę na naszych warunkach, chociaż nie zamierzał jej dotrzymać.
Rybacy domagali się w Słupsku zryczałtowanych osłon w wysokości 5 tys. zł na każdego zatrudnionego na kutrze.
Co teraz?
- W połowie tygodnia spotka się Sztab Kryzysowy Polskiego Sektora Rybołówstwa [skupia kilkunastu armatorów i przetwórców ryb - red.] - zapowiada Waniewski. - Najprawdopodobniej będziemy organizować zebrania w portach. Niech ludzie sami zdecydują, czy chcą dalej protestować.