Wraca stare - wcale nie jare. Ceny szybują w górę. Kwitnie przygraniczny handel. Na półkach brakuje towarów. Sklepy wprowadzają reglamentację. Nie tylko cukru!
Typowy weekend w hipermarkecie. Rodziny z dziećmi przeciskają się jednostajnie między pólkami. Tylko przy jednej z nich jakieś większe poruszenie. Ktoś rozrywa zbiorcze opakowanie. Wybiera kilka opakowań. Innemu zawartość rozsypuje się na podłogę. Starsza pani po trzy razy podchodzi do towaru, zanim wybierze odpowiednią... ilość.
Chodzi o cukier. Towar ścisłego zarachowania w polskich sklepach. W opisywanym Auchan limit wynosi 5 kilogramów. Mało. W Kauflandzie można wynieść (oczywiście po zapłaceniu ok. 4 zł za kilogram) 10 paczek, w innych sklepach też limity.
We wspomnianym Auchan prawdziwa wojna podjazdowa. Niby gigantyczna kartka informuje kupujących (na zdjęciu): „nie prowadzimy hurtowej sprzedaży cukru. Jednorazowy zakup to 5 kg”. - Jeżeli cena jest atrakcyjna, to wprowadzamy ograniczenia, aby tego cukru starczyło dla większej liczby klientów - tłumaczy Dorota Patejko, rzeczniczka sieci.
A więc limity wprowadzono z myślą o samych klientach! Jednak ciemny lud tego nie kupuje i kombinuje. Jeden z klientów znalazł metodę. Bierze 8 paczek i idzie do kasy... samoobsługowej. Bo tam mniejsza kontrola. Wbrew pozorom to nie są sceny rodem z PRL-u. Choć metody podobne.
Tylko realia trochę inne. Więc markety kombinują. Wywieszają kartki informacyjne o limitach.
- Ograniczamy sprzedaż cukru na potrzeby klienta indywidualnego. Po pierwsze nasze sklepy prowadzą tylko sprzedaż detaliczną, a w związku z obecną sytuacją na rynku następowało masowe wykupywanie cukru przez hurtowników - tłumaczy Dorota Patejko.
Wojna podjazdowa
A co jeśli jednak klient włoży do wózka 10 zamiast 5 kilogramów?
- Klienci są poinformowani. Jeśli się zdarzy, że klient zapomni, to po prostu nie kupi tych dodatkowych 5 kilogramów - dodaje rzeczniczka sieci Auchan.
Tylko czy sklepy mogą zgodnie z obowiązującymi przepisami wprowadzać takie limity? Niekoniecznie. Artur Kosim z UOKIK przytacza przepisy Kodeksu Wykroczeń. Zgodnie z art. 135 „Kto, zajmując się sprzedażą towarów w przedsiębiorstwie handlu detalicznego lub w przedsiębiorstwie gastronomicznym, ukrywa przed nabywcą towar przeznaczony do sprzedaży lub umyślnie bez uzasadnionej przyczyny odmawia sprzedaży takiego towaru, podlega karze grzywny.”
- Należy pamiętać jednak, że o wysokości grzywny orzeka sąd i trudno jednoznacznie określić w tym przypadku, czym jest ta uzasadniona przyczyna - zauważa Artur Kosim.
Jednak sklepy nie chcą ryzykować. Przecież to nie PRL, więc to klient ma zawsze rację.
- My nikomu nie zabraniamy. Tylko informujemy, że nie jesteśmy w stanie obsłużyć, bo np. mamy przejścia kasowe takie wąskie. (...) Jeżeli na przykład załadujemy bardzo dużo do wózka, to będzie problem z jeżdżeniem nim, ponieważ one są przystosowane do zakupów detalicznych... - tłumaczy Jarosław Kaduczak, rzecznik sieci Kaufland.
A więc, drogi kliencie, wchodząc do sklepu, zwracaj uwagę na wózek. Bo może się okazać, że większych zakupów nie uniesie. Przecież kartka informująca o limitach zakupowych jest z myślą o tobie. Abyś sobie krzywdy nie zrobił.
- My niczego nie zabraniamy - zapewnia Jarosław Kaduczak. Jak dodaje, to po prostu sprzedaż, która... jest określona w sposobie działania sklepu.
Polska specjalność - w kolejce po cukier
Prawda jest taka, że Polacy z uwielbieniem masowo wykupują cukier. Tak było już przed wojną, w PRL-u, tak jest i dziś. Nieważne, czy go potrzebują. Cukier wyrasta na towar pierwszej potrzeby. A kartki o limitach nie pojawiły się teraz. Wiszą od lat, przed Bożym Narodzeniem, czy w innych okolicznościach, gdy do sklepów wybierają się tłumy rodaków.
Ten pociąg do cukru jest częściowo zrozumiały. Odziedziczyliśmy po rodzicach i dziadkach skłonność do panikowania, że towar zaraz zniknie z półek.
I tym razem, bodaj po raz pierwszy w ostatnim dwudziestoleciu, są to obawy uzasadnione. Jeszcze 3 miesiące temu kilogram białego produktu kosztował 2,40 zł dziś cena przekracza 4 zł i - jak mówią pracownicy większości sklepów - będzie nadal rosła.
Okazuje się, że cukru na rynku jest za mało i trzeba go sprowadzać z zagranicy. Nawet w dużych sieciach go brakuje. Nasz czytelnik informuje o pustych półkach m.in. w Carrefour (gdzie limit wynosił 20 kilogramów).
- Są bardzo duże problemy z zakupem cukru. Większość sklepów go po prostu nie ma - mówi Dorota Patejko. Przyznaje również, że zainteresowanie cukrem w ostatnich dniach jest bardzo duże, ale zapewnia, że w jej sieci tego produktu nie zabraknie.
- My nie mamy w problemów bieżącej sprzedaży, myślę, że również dlatego, że są te ograniczenia. Cukru starcza po to, by zaspokoić bieżące potrzeby klienta - dodaje.
Zabraknie i innych produktów?!
A może być jeszcze gorzej. Kto wie, czy reglamentacja nie sięgnie kolejnych produktów. W takim Kauflandzie nie tylko na cukier wprowadzono limity. Mąki w promocyjnej cenie także nie kupimy więcej niż 10 kg.
Przedstawiciel sieci informuje, że towary są zawsze oznaczone już na regale - żeby nie było potem problemów przy kasie.
- Wyjątkowo wprowadziliśmy takie ograniczenia w przypadku bardzo atrakcyjnych cen. Klienci skarżyli się, że towar jest hurtowo wykupywany i nie ma oferty, po którą oni przyszli - mówi Jarosław Kaduczak.
I zapewnia, że jeżeli ktoś kupi jedenaście kilogramów, to przy kasie nie powinno być żadnych problemów. - My ustalamy pewne orientacyjne wartości - podkreśla.
Cukier krzepi
Zapasy robiliśmy nie tylko w PRL. Już w dwudziestoleciu międzywojennym były problemy z cukrem. Tak jak dziś przez wschodnią granicę płynie alkohol i szmuglowane są papierosy. Tak przed 80 laty przez zachodnią i północną granicę pod osłoną nocy przerzucano do Polski cukier.
Reglamentację cukru wprowadzają kolejne sklepy
Jego sprzedaż kontrolował kartel cukrowy. Dochodziło podobno wręcz do sytuacji, gdy na eksport sprzedawano cukier po cenach dumpingowych - 17 gr za kg, a w Polsce kosztował 1,44 zł za 1 kg.
Kwitł przemyt głównie z Łotwy, ale i zza zachodniej granicy. Po niemieckiej stronie powstały małe zakłady produkcyjne i hurtownie, specjalizujące się w przemycie tańszego cukru do naszego kraju.
Teraz może być podobnie. Przy południowej granicy nasilił się dość specyficzny ruch. Kiedyś ze Słowacji turyści przyjeżdżali obładowani tanim piwem. Dziś samochody po brzegi wyładowane są tanim… cukrem.
PRZEJDŹ DO ARCHIWUM WIADOMOŚCI Z BRANŻY "HANDEL I USŁUGI" »
Autor: