Polska wciąż nie ma ani jednego zarejestrowanego i chronionego produktu regionalnego. I nic nie wskazuje na to, że ta sytuacja szybko się zmieni.
Współpraca między rządem a producentami delikatnie mówiąc nie układa się. Przyczyną konfliktu stała się inauguracja 2 letniej kampanii informacyjnej, która ma zaznajomić producentów i konsumentów z unijnym system oznaczeń i ochrony produktów regionalnych i tradycyjnych. Zdaniem Izby Produktu Regionalnego z półtora miliona dolarów, które będą wydane na kampanię można byłoby zrobić większy pożytek. Tymczasem skorzystają z niej tylko zagraniczni wytwórcy żywności, którzy już dawno zarejestrowali swoje produkty.
Zdaniem ministerstwa rolnictwa kampania informacyjna jest potrzebna. Niewielka liczba chętnych do rejestracji produktów regionalnych świadczy o tym, że wiedza na ten temat jest zbyt mała. Resort przypomina także, że inicjatywa i wszystkie procedury związane z rejestracją należą już do samych producentów.
Fakty są jednak takie, że do tej pory w Polsce zidentyfikowano 700 produktów regionalnych, a o rejestrację ubiegają się tylko oscypek, bryndza, miód wrzosowy oraz 4 rodzaje staropolskiego miodu pitnego. Zdaniem producentów takich smakołyków problem leży po stronie niedoskonałego i niesprzyjającego prawa, które utrudnia im działanie.