Stopa piractwa komputerowego w Polsce wynosi 58 proc. – wynika z raportu organizacji Business Software Alliance poświęconemu piractwu na świecie. W skład tego wskaźnika, poza nielegalnym oprogramowaniem, wlicza się także kradzież wartości intelektualnej, a więc także kopiowane nielegalnie filmy i nagrania.
Dla porównania w Unii Europejskiej (bez nowych członków) liczba ta stanowi 37 proc., a straty tylko producentów oprogramowania w UE oszacowano na 8 mld euro. Dla odmiany w krajach Europy Środkowej i Wschodniej jest to 71 proc. Wartość będącego w obiegu nielegalnego oprogramowania w Polsce BSA szacuje na 300,5 mln USD, co daje siódme miejsce w rozszerzonej UE i 17. na świecie.
Za głównego winowajcę postrzegany jest kryzys gospodarczy, który wymusił zaciśnięcie pasa. – Ludzie kupują nowe lodówki, telewizory itp., gdyż trudno je skopiować. Tymczasem w przypadku programów taniej jest kupić jego nielegalną kopię. Niestety, często podobny sposób myślenia spotykany jest w mniejszych firmach – zauważył Bartłomiej Witucki, rzecznik polskiego oddziału BSA. Innymi, jego zdaniem, problemami są rozwój internetu, ułatwiający szybką wymianę plików, sprzedaż przez dystrybutorów nielegalnego oprogramowania i zbyt małe restrykcje za tego typu wykroczenia.
BSA wyliczyło, że gdyby w Polsce udało się zmniejszyć stopę piractwa komputerowego o 10 proc., przybyłoby ok. 13 tys. miejsc pracy (z czego 3,2 tys. w informatyce), przychody firm krajowych wzrosłyby o 700 mln USD, a do Skarbu Państwa wpłynęłoby o 130 mln USD podatków więcej. BSA zrzesza największych producentów oprogramowania na świecie.