Dwudziestu mężczyzn wyrąbywało las na radomskim Wincentowie. Nie spodziewali się, że na trudno dostępnym terenie ktokolwiek im w tym przeszkodzi. Pomylili się! Wywózkę ukradzionego drewna udaremnili strażnicy miejscy.
Ulica Zielonego Sztandaru to w praktyce wąska ścieżyna, która urywa się w
gęstym, iglastym lesie. Trudno tam dojechać samochodem, a tym bardziej dojść
pieszo. Następna błotnista droga nosi nazwę Czynu Chłopskiego. Jak na ironię, to
właśnie tam zatrzymano dwudziestu mężczyzn, którzy w ramach swojsko pojętego
"czynu chłopskiego" wycinali drzewa. Zanim dotarli tam strażnicy miejscy z nowo
utworzonej sekcji porządkowo-interwencyjnej, mężczyźni wycięli kilkaset wielkich
sosen!
- Byli doskonale zorganizowani. Mieli kilka drogich pił
spalinowych, a na miejsce przyjechali czterema ciągnikami z przyczepami. Żaden
pojazd nie miał tablic rejestracyjnych - relacjonował Sylwester Kiraga,
komendant radomskich strażników. Gdy dotarliśmy na miejsce nielegalnego wyrębu,
obok dróżek leżało mnóstwo powycinanych drzewek. To młode okazy. - To
jeszcze nic. Dalej będzie lepszy widok - mówił mężczyzna, który nas
prowadził na miejsce największego wyrębu.
Faktycznie, przy niewielkiej
skarpie, w promieniu około 20-30 metrów, były ścięte wszystkie drzewka. Powstała
wielka polana. Wyglądało to, jakby przez las przeszła trąba powietrzna.
Kilka metrów dalej stał ukryty między drzewami ciągnik, a na ulicy Czynu
Chłopskiego trzy następne. Ich przyczepy były załadowane ociosanymi pieńkami,
przygotowanymi do wywózki.
- Przecież cały ten las należy do
"Silikatów", a oni pozwolili nam powycinać drzewa - tłumaczyli się
zatrzymani mężczyźni.
- Nikt nie wydawał zgody na żadną wycinkę, a tym
bardziej na takie spustoszenie. Zresztą ta działka, z której wycięto najwięcej
drzew, nie należy do nas, tylko do miasta - wyjaśnił funkcjonariuszom Józef
Grzegorczyk z "Silikatów". - Już nieraz były tutaj kradzieże, także na naszym
terenie. Mieliśmy kiedyś koparkę na gąsienicach, którą na noc zostawialiśmy w
lesie. Bez przerwy nam coś z niej kradli. Latem las był często podpalany.
Wszyscy zatrzymani mężczyźni zostali zabrani przez policję, zaś drewno
zostało zabezpieczone na terenie "Silikatów".
- Odpowiedzą za
przestępstwo. Może to odstraszy innych złodziei, którzy myślą, że jeśli las nie
jest ogrodzony, to można bezkarnie kraść drewno - mówi komendant
Kiraga.