Ustawa o funduszach promocji produktów rolno-spożywczych weszła już w życie. Mimo, że nie wszystkim się to podoba w punktach skupu już naliczane są na ten cel opłaty. Zwolennicy tych rozwiązań przekonują, że tylko w ten sposób nadrobimy dystans dzielący nas do krajów starej Piętnastki. A nadrabiać jest co.
System jest prosty. W każdym punkcie skupu przedsiębiorca nalicza rolnikowi niewielką opłatę w wysokości jednej dziesiątej procent wartości rynkowej danego produktu. W ten sposób na konta poszczególnych 9 funduszy co roku wpłynie około 35 milionów złotych. Wprawdzie nie wszystkim to się podoba…
Jerzy Safader – Polskie Stowarzyszenie Przetwórców Ryb: jesteśmy bardzo zbulwersowani, bo nie dość, że mamy własne problemy to jeszcze dodatkowe podatki – to po prostu nóż w plecy.
..ale przedstawiciele organizacji rolniczych, które będą potem tymi funduszami zarządzać uważają, że to dobrze wydane pieniądze.
Marian Sikora – FBZPR: jak się dobrze sprzedaje towar to rolnik jest zadowolony, bo ma rynek zbytu. Jeśli będzie promocja i będzie schodziła wołowina i świnki, i zboża to my będziemy uzyskiwać większą cenę.
O korzyściach płynących z funduszy mówią także przetwórcy. Dla nich to szansa na ubieganie się o jeszcze większe pieniądze na promocję z Brukseli.
Leszek Kawski – KRD: robienie promocji przez grupę zakładów wchodzi w rachubę, można by występować z wnioskami do Unii Europejskiej o wsparcie, ale jest konieczny udział własny w wysokości 20% czasami nawet więcej.
Tymczasem Bruksela dotuje te programy naprawdę hojną ręką. W 2008 roku wartość zaakceptowanych przez Komisję Europejska działań informacyjno-promocyjnych na rynku wewnętrznym złożonych tylko przez trzy kraje: Francję, Włochy i Niemcy wyniosła 42,5 miliona euro! W tym samym czasie Polsce przyznano środki w wysokości zaledwie 2 milionów euro.