O masowym ginięciu pszczół w Polsce, jak i na świecie, mówił w zeszłym roku m.in. Grzegorz Stańczyk z Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Gdańsku. Podczas zimy 2011/2012 np. na Pomorzu wyginęło 30 proc. tych owadów.
- Jest tragicznie i możemy mówić o masowym ginięciu pszczół i dotyczy to nie tylko Pomorza, ale całego kraju, Europy i świata – alarmuje Stańczyk.
Tłumaczy, że nie ma jednej przyczyny ginięcia pszczół. Główną winę ponoszą jednak – jak mówił – środki ochrony roślin, a zwłaszcza pestycydy z grupy neonikotynoidów. Wchodzą one w skład popularnych środków owadobójczych stosowanych do zaprawiania nasion (które polega na dodawaniu środków chemicznych chroniących nasiona w okresie kiełkowania przed szkodnikami) oraz do oprysków.
Zwrócił też uwagę na niefrasobliwość rolników, którzy nie zawsze wiedzą, jak prawidłowo wykonywać opryski. – Opryski nie powinny być wykonywane na kwitnące rośliny. Zawsze mówimy rolnikom, żeby opryski wykonywali w porze popołudniowej, ok. godziny 19, kiedy lot pszczół zamiera – dodał.
Stańczyk dodał, że pszczołom szkodzą też choroby, np. roztocze (pszczela wesz), Varroa destructor. – To osłabiające pszczoły roztocze pojawiło się w Polsce w latach 80-tych. Niedawno zaś pojawiła się nowa odmiana zaraźliwej choroby pszczół, nosemozy, która jest rodzajem biegunki i powoduje ginięcie owadów – powiedział.
Zwrócił uwagę, że zmniejszanie się populacji pszczół odbija się na gospodarce narodowej. – Produkcja i sprzedaż produktów pszczelich stanowi tylko około jednej dziesiątej wartości, jaką pszczoły dają gospodarce – dodał. Z powodu ginięcia tych owadów – jak powiedział – Polska traci miliony złotych, “gdyż pszczoły mają ogromne znaczenie dla środowiska i dla gospodarki człowieka”.
- Jeżeli pszczoła nie zapyli truskawki, to owoce są małe i brzydkie. Jeśli nie zapyli rzepaku, to plony tej rośliny spadają o 20-30 proc. A jeśli pszczoły w ogóle wyginą, to zniknie też trzy czwarte roślinności, bo tyle roślin w naszym klimacie wymaga zapylaczy, a głównym zapylaczem są pszczoły – alarmuje Stańczyk.
Poinformował, że w 2001 roku w Polsce było 2,5 mln uli; teraz szacuje się, że jest ich ok. 0,8-1,2 mln. W Pomorskiem pod koniec 2000 r. było 36 tys. uli, a w 2011 r. – 33,6 tys. – Różnica w liczbie uli może nie wskazuje na dramatyczne zmniejszenie populacji, ale w tym okresie do Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Gdańsku doszły koła pszczelarskie z Braniewa, Kwidzyna, Nowego Dworu Gdańskiego i Lubania, które znacząco wpłynęły na wzrost liczby pszczół w regionie – tłumaczy Stańczyk. Zwrócił uwagę, że pszczelarze starają się odnawiać swoje pasieki.”
8904560
1