Mimo że Hiszpanię nęka wysokie bezrobocie, rynek pracy dla Polaków staje się coraz bardziej otwarty. Lubuszanie szukający tam pracy najczęściej zatrudniani są przy pracach sezonowych - zbiorze owoców i na budowach.
Co roku ponad 20 tys. Polaków pracuje sezonowo u hiszpańskich pracodawców. Zdecydowana większość Polaków zatrudnianych w Hiszpanii pracuje przy zbiorach truskawek i oliwek. Lubuszanki są największą grupą Polek wyjeżdżających do pracy przy zbiorze truskawek." - czytamy na stronie internetowej Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Zielonej Górze.
Dlaczego hiszpańscy pracodawcy tak chętnie zatrudniają Lubuszanki? - Nie mówią nam, dlaczego akurat tutaj szukają tylu pracownic. Pewnie liczy się dla nich doświadczenie. Praca nie jest lekka, przez wiele godzin trzeba się schylać, do tego dochodzi dokuczliwy upał. Więc jeśli ktoś już był na zbiorze tych owoców i chce jechać znowu, znaczy, że da radę. Myślę, że liczy się też bardzo sprawna rekrutacja - zastanawia się Marcin Pawlak z Oddziału Pośrednictwa Pracy Krajowego i Zagranicznego w WUP. Marcin Pawlak jest kandydatem na doradcę EURES, czyli sieci wymiany informacji i współpracy pomiędzy urzędami pracy państw członkowskich Unii. Jeśli więc szukamy pracy, warto skorzystać z jego pomocy. Ma on dostęp do elektronicznej bazy danych, zawierającej m.in. warunki życia i pracy w danym kraju, potrzebne przepisy i oferty pracy. Informacji o miejscach pracy można też szukać samodzielnie na stronie sieci EURES www.europa.eu.int/eures.
Warto przed podjęciem decyzji o podjęciu pracy sezonowej popytać tych, którzy już wyjeżdżali. Halina Maciejewska z Krosna Odrzańskiego (księgowa, potem właścicielka kawiarni, dziś na emeryturze) wyjeżdżała do prac sezonowych w Hiszpanii już trzykrotnie. Pierwszy raz pojechała z Urzędu Pracy, potem dostawała już zaproszenie od pracodawcy. - To nieprawda, że Polacy są źle traktowani, warunki socjalne też są dobre, jeżeli jednak ludzie źle pracują, to pracodawcy ich wyrzucają albo następnym razem już nie zatrudniają. Dniówka dla każdego jest taka sama - 31 euro. Ale trzeba przyznać, że praca jest ciężka i niektórzy po paru dniach wracają do domu. Nad polami rozciągnięte są duże folie, pod którymi panuje temperatura ok. 40 st. C. A na dworze jest 30-35 stopni. Przy truskawkach trzeba się schylać, przy malinach jest łatwiej, ponieważ się stoi - opowiada. - Co bym mogła poradzić kobietom wyjeżdżającym pierwszy raz? Żeby od razu po pracy nie wchodziły pod prysznic. Takie gwałtowne ochłodzenie może spowodować szok termiczny. No i żeby nie chodziły nigdzie same, zawsze w grupie - radzi pani Halina.
W tym sezonie zbiory truskawek w Hiszpanii już się zakończyły, więc WUP nie prowadzi rekrutacji na te wyjazdy. Ale to nie znaczy, że nie ma już po co wyjeżdżać. Poszukiwani są budowlańcy różnych specjalności, choćby blacharz-kotlarz, a także np. 50 pracowników do wyrębu lasu. - Praca pilarza jest bardzo ciężka, więc zawsze brakuje chętnych. Tak samo jak praca przy hodowli bydła. Na dniach rozpoczniemy rekrutację pracowników budowlanych na targi EXPO 2008, które odbędą się w Saragossie. Będą potrzebne wszystkie specjalności - zapowiada Marcin Pawlak.
Jak dojechać do Hiszpanii? Na przykład współpracujące z PKS-em Biuro Turystyczne Bus Tours PKS Zielona Góra ma do zaproponowania m.in. raz w tygodniu bezpośrednie połączenie do Barcelony. - Autobus wyjeżdża w czwartki z przystanku koło PKP w Zielonej Górze o godz. 19. W piątek o godz. 23 jesteśmy na miejscu. Bilet w jedną stronę kosztuje 440 zł, w dwie - 730 zł. Korzystne jest więc wykupienie biletu w obie strony, tym bardziej że jest on ważny aż pół roku - opowiada pracownik biura Marzena Ulanicka. Bilety kupimy w kasie biura na dworcu PKS, tam też uzyskamy potrzebne nam informacje (tel. 322 04 25). Jeśli potrzebujemy wyjechać w innym dniu tygodnia, dobrze jest rozpocząć podróż we Wrocławiu. Autobus jeździ do Barcelony we wtorki, czwartki, piątki i soboty. Bilet w jedną stronę kosztuje 489 zł, w dwie - 639 zł.
Przystanek Europa, czyli reporter szuka pracy
Sześcioro reporterów "Gazety Wyborczej" pojechało do Aten, Barcelony, Dublina, Helsinek, Lizbony i Londynu. Mieli znaleźć dach nad głową i pracę, dowiedzieć się, jak tam jest naprawdę. Dziennikarze notowali swoje spostrzeżenia w blogu przystanekeuropa.blox.pl. Wszyscy wrócili już do kraju i na łamach "Gazety" oraz na antenie TVN24 opowiadają o swoich przeżyciach. Dziś na stronach krajowych o poszukiwaniach pracy w Hiszpanii opowiada Karolina Łagowska.