Nowy Jork, Tokio i gdańska Starówka pod wodą, Kilimandżaro bez śniegu - tak według międzynarodowej organizacji ekologicznej WWF mogą wyglądać losy Ziemi w ciągu najbliższego półwiecza.
Na sporządzonej na zlecenie WWF "Mapie świata 2050" zaznaczone są 33 miejsca, które w wyniku globalnego ocieplenia czekają dramatyczne zmiany. To między innymi położone na Oceanie Indyjskim Malediwy. W związku z podniesieniem się poziomu mórz (o 1 - 2 metry) archipelag ten już za 30 lat może znaleźć się pod wodą. Z powierzchni Ziemi zniknie też, a dokładniej wyschnie, jezioro Czad. Tym samym w niebezpieczeństwie znajdzie się 20 mln zależnych od niego mieszkańców Afryki.
- Przyroda jest w szoku - tłumaczy Ireneusz Chojnacki, dyrektor WWF Polska. - Potrzebuje milionów lat, by przystosować się do zmian, jakie zachodzą na Ziemi.
Tego czasu nie ma, a zmiany zachodzą wyjątkowo szybko. Co roku światowy sektor energetyczny emituje do atmosfery 23 mld ton dwutlenku węgla! Za kolejne 30 proc. odpowiada transport, przedewszystkim lotniczy i samochodowy. W ten sposób człowiek ma swój udział w procesie ocieplania się klimatu. Od XIX wieku średnia temperatura na Ziemi wzrosła o 0,7 st. C. Nie jest to mało. Jak ostrzegają naukowcy, przekroczenie 2 st. C spowoduje stopnienie lodowca pokrywającego Grenlandię, a ekstremalne zjawiska pogodowe nasilą się do niewyobrażalnych dzisiaj rozmiarów.
- Namawiamy Polaków do ograniczenia wpływu na zmianę klimatu - mówi Wojciech Stępniewski, kierownik programu WWF "Klimat i energia". Ma się to stać poprzez wykorzystywanie energii elektrycznej w bardziej świadomy i efektywny sposób. Jest to możliwe, bo, według obliczeń organizacji, w polskich domach wciąż marnotrawi się nawet 40 jej proc.
Sposobem może być używanie bardziej energooszczędnych urządzeń, a także rezygnacja z tzw. trybu stand-by, co dotyczy telewizorów, wież hi-fi, komputerów i drukarek. Jeśli tylko połowa z nich w skali kraju byłaby wyłączana z sieci, pozwoliłoby to zredukować emisję dwutlenku węgla o 369 tys. ton. I zaoszczędzić 293 mln złotych.